środa, 31 sierpnia 2022

"Koliber" Sandro Veronesi


Nigdy bym nie wpadła na tę książkę, gdyby nie wybór mojego angielskiego klubu książkowego. Tytułowy koliber to Marco - okulista, wychowany we Florencji w rodzinie architektów, jako środkowy z rodzeństwa. Ówcześnie filigranowy, niziutki nastolatek - koliberek. Poznajemy go jednak w Rzymie, gdzie mieszka z żoną i małą córką, dopiero podczas lektury stopniowo wyłania się obraz jego życia. Ta powieść bowiem nie uwodzi szybką akcją, a raczej językiem, formą i treścią. Tu wszystko dzieje się powoli, nieśpiesznie, choć życie Marca nie jest ubogie w tragedie.

Marco zajmuje się spuścizną po rodzicach - wraz z bratem są jedynymi spadkobiercami. Młodszy brat jednak mieszka w USA, a kontakt z nim jest sporadyczny. Marco zajmuje się także córką po tym, jak rozstał się z żoną. Marco pracuje, dba, zabiega i tęskni za niespełnioną miłością z młodości. Marco głównie cierpliwie znosi liczne nieszczęścia i tragedie. Dzięki listom do brata Giacoma i miłości życia Luisy poznajemy myśli i zmartwienia Marca. Treść tych listów autor relacjonuje potem w inny sposób w kolejnych rozdziałach. Ta forma książki w pewien sposób mi się podobała - choć nie ułatwia ona lektury. Są więc listy, cytaty, wspomnienia, zestawienia przedmiotów, opisy powyższych, rozmowy, dosłownie zapisane dialogi oraz zwykła narracja. Styl Veronesiego także nie należy do najprostszych (podziwiam tłumacza) - jego zdania są bardzo długie, niektóre potrafią zajmować całą stronę. Autor bardzo chętnie nawiązuje do literatury, włoskich smaczków, kultury, wplata także informacje z innych kręgów kulturowych czy języków. 

Sama powieść jest, że użyję tego oklepanego słowa, ciekawa, określiłabym ją jako w pewien sposób nowatorską, ale ze względu na styl i konstrukcję właśnie, sama treść mnie nie zachwyciła. Owszem, historia Marco potrafi uwieść, ale jest w ogromnym stopniu nierealna, przekonstruowana. Także końcowe wyjaśnienie dotyczące tytułu książki mnie nie przekonuje. Włoch tworzy tu powieść o emocjach, tragediach, rodzinnych powiązaniach, ale i o stagnacji i znoszeniu wszystkiego, co nam się w życiu przytrafia. To nie jest złe przesłanie, ale niestety zanika w przekombinowanej konstrukcji. Tak, tej konstrukcji, która mi się podoba, ale która w efekcie stawia w cieniu treść i niepotrzebnie ją komplikuje. Czułam się przytłoczona elokwencją autora i moją niemożnością odczytania wszystkich nawiązań (w przypadku wielu z nich nie miałam najmniejszej szansy, bo bazują na osobistych zamiłowaniach autora), równocześnie byłam zagubiona i nie bardzo wiedziałam, dokąd ta powieść zmierza. Skończyłam tę książkę kilka dni temu i nadal się waham i nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, czy mi się podobała czy nie.

Moja ocena: 3,5/6

Sandro Veronesi, Der Kolibri, tł. Michael von Killisch-Horn, 352 str., Paul Zsolnay Verlag 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz