niedziela, 20 listopada 2022

"Pomniejsi wędrowcy" Eimear McBride

 


Osiemnastolatka przybywa do Londynu, by podjąć studia aktorskie. Dziewczyna pochodzi z Irlandii, z konserwatywnej rodziny i rzuca się w wir londyńskiego życia. Alkohol, narkotyki i seks są na porządku dziennym. Młodzi ludzie czerpią z życia i pierwszej dorosłej swobody pełnymi garściami. Eily jest nieco zagubiona, odstaje od innych studentek i studentów, jej życie zmienia się jednak, gdy poznaje o dwadzieścia lat starszego Stephena - aktora. Początkowo znajomość opiera się na seksie, ale potem przeradza się w coś więcej. Wiem, że to brzmi jak romans, ale, wierzcie mi, ta książka, mimo że jest o miłości, z romansem nic wspólnego nie ma. Wraz z tym, jak Eily i Stephen poznają się bliżej, odkrywają swoją przeszłość, która w obu przypadkach była traumatyczna. Co ciekawe, mimo że narratorką powieści jest Eily i ona wydaje się stać w centrum uwagi, z jej perspektywy widzimy świat, to o niej dowiadujemy się dużo mniej. Znamy myśli Eily i jej aktualne odczucia, ale one obracają się głównie wokół partnera. Nigdy też nie poznamy dokładnie przeszłości i pochodzenia dziewczyny. To historia Stephena zdominuje powieść.

McBride wyposażyła swojego bohatera w cały szereg traum. Stephen zmagał się z życiem, kanalizował swoje cierpienie na różne sposoby, a spotkanie z Eily wprowadziło w tę delikatną równowagę chaos. Irlandka zdradza te szczegóły stopniowo, zwłaszcza jeśli chodzi o Eily. Historię Stephana poznajemy na podstawie jego opowieści, ale także z punktu widzenia dziewczyny. Stylistycznie zresztą ta powieść to wyzwanie. Początkowo sądziłam, że nie przeczytam jej do końca - ani nie interesował mnie temat, który wydał się być infantylny, ani nie porwał styl. McBride stworzyła swoisty strumień świadomości - pełen urwanych myśli, szyku przestawnego, niedokończonych zdań. Dialogi nie są w ogóle wyróżnione, czasem wielka litera w środku zdania pozwala się domyślić, że mamy do czynienia z rozmową, potem trzeba się tylko domyślić, kto mówi. Ten styl brzmi jak horror, ale stopniowo się w niego można wtopić, a nawet w niego zatopić. To zdecydowanie najciekawsza językowo rzecz ostatnich miesięcy. 

Podoba mi się, jak McBride w na pozór banalnej historii utkała całe życie z jego głównie upadkami. Podoba mi się, jak uczyniła z Londynu bohatera powieści. Ulice i uliczki, domy, parki, mosty - wszystkie te miejsca są ważne, odgrywają rolę i są skrupulatnie wyliczane. Podoba mi się, jak Irlandka pokazuje, jak ogromny wpływ na nasze życie mają inni ludzie - nie tylko rodzice, ale i przyjaciele, kochankowie i znajomi. Jak jedna pochopna decyzja może zaważyć na czyimś życiu i przyszłości. Jak źle zrozumiana duma może zniszczyć kogoś innego. I jak jedna wyciągnięta ręka potrafi wyciągnąć z dna. To powieść o relacjach - które zawsze są trudne i nigdy zero-jedynkowe. Nawet jeśli są to relacje w efekcie dające radość i wsparcie. To zawsze kompromis i walka. 

Warto spróbować i dać się pociągnąć w tę powieść. 

Moja ocena: 5/6

Eimear McBride, Pomniejsi wędrowcy, tł. Maria Zawadzka-Strączek, 384 str., Wydawnictwo Pauza 2022.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz