Książka reklamowana jako kryminał czy nawet thriller okazała się być portretem psychologicznym głównej bohaterki jak i obrazem środowiska w filadelfijskiej dzielnicy Kensington. Główna bohaterka to Mickey Fitzpatrick, która pracuje jako policjantka w powyższym rejonie. To punkt zapalny na mapie Filadelfii - tu się handluje narkotykami, tu się je bierze, tu kwietnie prostytucja i szerzą się drobne przestępstwa. Drobne do teraz, bo Mickey i jej partner zostali wezwani do niezbyt miłego znaleziska - nieznana kobieta leży martwa gdzieś w jednym z zakamarków dzielnicy. Podobnych morderstw będzie więcej i choć Mickey nie jest zaangażowana w śledztwo (jako policjantka z drogówki), to będzie bardzo się nim interesować. Jej młodsza siostra, z którą od kilku lat nie utrzymuje kontaktów, jest uzależniona od narkotyków i mieszka na ulicy. Mickey bardzo się martwi, bo choć nie wie dokładnie, co się z Kesey dzieje, to kobiety łączy szczególna więź.
Dziewczynki wychowała babcia po tym, jak ich matka zmarła z powodu przedawkowania narkotyków, a ojciec się ulotnił. Gee nie jest jednak stereotypową babcią, a oschłą, opresyjną kobietą, która na każdym kroku dawała to odczuć wnuczkom. Mickey opiekowała się więc Kesey, wyciągała z tarapatów, odszukiwała zaćpaną na squatach i wciąż i wciąż wspierała. Liz Moore stopniowo odkrywa przed czytelniczką, co wydarzyło się w dzieciństwie dziewczyn, jak do tego doszło, że teraz się nie kontaktują, a także pokazuje aktualne życie Mickey. Kobieta mieszka z kilkuletnim synkiem, ukrywając się przed jego ojcem. Z trudem organizuje opiekę nad chłopcem i godzi pracę z macierzyństwem. Mickey niesie wielki bagaż problemów, rozczarowań i smutku - których źródła stają się stopniowo jasne.
Samo śledztwo jest w tej powieści na drugim planie. Owszem, ma ono wpływ na życie Mickey, która zaangażowała się w poszukiwania siostry podczas pracy, co nie pozostanie bez echa, ale nie jest ono wątkiem pierwszoplanowym i do końca takie pozostanie. Moore zwraca uwagę na wiele problemów - korupcję, krycie kolegów, a wreszcie uwikłanie policjantów. Ważniejszy jest jednak cały obraz środowiska tej dzielnicy - niemożność wyrwania się ze swojej klasy społecznej, brak wsparcia systemowego i rodzinnego, wszechobecność narkotyków. Te ostatnie determinują życie od urodzenia - szczególnie gdy dziecko przyszło na świat już uzależnione.
To powieść smutna, depresyjna, bez happy endu i różowej wizji świata. Moore wprawdzie pokazuje możliwe ścieżki wyjścia, sposoby na uwolnienie się od przeznaczenia, równocześnie nie zapominając jednak, jak uzależnienie rodziców determinuje rozwój i perspektywy dziecka.
Moja ocena: 4,5/6
Liz Moore, Long Bright River, 482 str., Riverhead Books 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz