środa, 28 sierpnia 2024

"Zabić drozda" Harper Lee


 

Z pewną niechęcią sięgałam po tego klasyka literatury amerykańskiej, choć z pierwszej lektury nie pamiętałam zupełnie nic. Mój klub książkowy wybrał jednak tę powieść i nie żałuję, że po nią ponownie sięgnęłam. Maycomb w Alabamie w 1935 roku było typowym miasteczkiem amerykańskiego południa. Niespełna dziewięcioletnia narratorka powieści – Jean Louise zwana Scoutem – relacjonuje swoje dorastanie. Ona i jej starszy brat Jem wychowywani są przez ojca Atticusa – jak na te czasy postępowego prawnika, który traktuje dzieci jak dorosłych, poświęca czas na rozmowy z nimi, jest przez nich nazywany po imieniu i pozwala dzieciom na wiele swobody. Matka dzieci zmarła, gdy były małe, a wychowuje je czarnoskóra Calpurnia, która jest nie tylko sprzątaczką i kucharką, ale i edukatorką oraz drugą matką. 

Harper Lee opisuje zabawy dzieci, mieszkańców miasteczka, tajemniczego sąsiada, który nigdy nie opuszcza swojego domu, szalone sposoby na wywabienie mężczyzny, aż wreszcie dociera do clou opowieści, czyli procesu, w którym Atticus Finch jest obrońcą. Broni czarnoskórego Toma Robinsona, który został oskarżony o gwałt na białej kobiecie. Oskarżenie jest ewidentnie sfingowane, ale osoba o czarnym kolorze skóry nie ma żadnych szans na wygranie takiego procesu. Finch jednak skwapliwie przygotowuje się do rozprawy i daje Robinsonowi cień nadziei, a największym sukcesem jest to, że ława przysięgłych wyjątkowo długo się naradzała przed ogłoszeniem wyroku. 

Scout jest rezolutną narratorką, która pozwala na spojrzenie na społeczność Maycomb od wewnątrz. Dziewczynka bacznie obserwuje świat i nawet jeśli nie rozumie wszystkiego od razu, to czytelniczka ma szansę na poznanie opinii wielu osób dzięki zasłyszanym przez nią rozmowom. Lee napisała tę powieść na początku lat 60. XX wieku, gdy walka z rasizmem dopiero ruszała, umieściła jednak akcje w latach 30., gdy taka sytuacja procesowa praktycznie była niemożliwa, wskazując, jak najmniejszy kamyczek w dobrym kierunku może ruszyć proces – najpierw zaledwie w głowach, a następnie być może w czynach. Tej powieści można zarzucić stronniczość – czytelniczka pokazue tylko perspektywę białych mieszkańców, osoby czarnoskóre pokazują się marginalnie, a Calpurnia osadzona jest w stereotypowej roli, choć przełamuje pewne schematy. Wydaje mi się jednak, że jak na okres, w którym powstała jest ciekawym głosem, do tego kobiecym. Bardzo podobał mi się bunt Scouta przeciwko stereotypowej roli dziewczynki i choć ma ona świadomość, że małżeństwo jest jej przeznaczeniem, to na razie czerpie garściami ze swobody i bycia chłopczycą. 

Zabić drozda nie jest z pewnością arcydziełem i idealnym przykładem powieści o walce z rasizmem, ale warto po nią sięgnąć, nawet jeśli to będzie tylko uzupełnianiem znajomości klasyki.

Moja ocena: 5/6

Harper Lee, Zabić drozda, tł. Maciej Szymański, 444 str., Wydawnictwo Rebis 2008.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz