wtorek, 27 sierpnia 2024

"Błogie odwroty" Yanick Lahens


Haiti to obszar, który mnie literacko ciekawi, więc od dawna miałam tę książkę na liście. Autorka mieszka zresztą na wyspie, więc spodziewałam się spojrzenia "od wewnątrz". I w zasadzie je dostałam, ale książka wywołała we mnie, oględnie mówiąc, mieszane odczucia. Akcja zasadza się na śmierci sędziego, który naraził się komuś, działając przeciwko systemowi, a w zgodzie z własnym sumieniem. To brutalne morderstwo wstrząsnęło jego rodziną i przyjaciółmi. Poznamy ich, gdy próbują przepracować tę stratę oraz odnaleźć zabójcę. To barwna grupa – jest córka śpiewaczka, jest szwagier, jest student, który angażuje się w protesty, jest chłopak, który zaczyna pracować dla mafii, są osoby homoseksualne, jest dziennikarz z Francji, który pisze reportaż o Haiti i aspirujący prawnik oraz jego pracodawca. I jest życie nocne, muzyka, tańce, spotkania, wyjazdy na wieś i nad morze. Te postaci pojawiają się i znikają, nie pozwalając czytelniczce wniknąć w swoje historie. Pozostają osobami, które w chaosie Haiti szukają lepszej przyszłości – na miejscu lub zagranicą, w muzyce lub książce. 

Lahens nie opowiada historii, lecz atmosferę – miasta, które pulsuje niepewnością i grozą, które nie daje perspektyw, które kołysze nocą i przeraża w dzień. To szkic powieści, który mógłby się zamienić w pełnowymiarową prozę, a na razie haczy i ciekawi, ale pozostawia z ogromnym niedosytem. Tak samo jest z językiem autorki, czasem poetyckim, czasem graniczącym z grafomanią, z karkołomnymi rozwiązaniami (przeskok z trzeciej w pierwszą osobę), które nie wydają się służyć czemukolwiek. Te odwroty nie okazały się być dla mnie błogie, a raczej zagmatwane i niedopracowane. Po lekturze pozostaję z dużym niedosytem.

Moja ocena: 2/6

Yanick Lahens, Błogie odwroty, tł. Jacek Giszczak, 165 str., Wydawnictwo Karakter 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz