To książka, która na pewno już czytałam, ale kompletnie nic z niej nie pamiętałam. Tak zupełnie nic, a nic. Wiele poleceń skłoniło mnie do ponownej lektury, która wprawdzie okazała się wciągająca, ale jednak nie na tyle, by wiele pozostało w mojej głowie i by moja chęć na kontynuacje cyklu była natychmiastowa.
Białołęcka stworzyła fantastyczny świat alternatywy, w którym żyją magowie o różnych specjalnościach, a wyspy południowe zamieszkują smoki. Główny bohater to Kamyk – głuchy chłopiec, który wychowuje się na wsi i uważany jest za niepełnosprawnego. Przypadkiem trafia do jego rodziny mag, który natychmiast rozpoznaje wyjątkowe umiejętności dziecka. Kamy potrafi tkać iluzję, tzn. stwarzać z niczego przedmioty, kreować całe sceny pełne kolorów i ruchu. Jedynego, czego nie potrafi oddać, to dźwięk. W tym jednak pomoże mu przyjaciel – smok. Kamyk spędzi wiele dni w podróżach, ale i w szkole dla czarodziejów, która oczywiście w pewien sposób będzie przypominać Hogwart, bo od czasu powstania cyklu Rowling wszystkie magiczne szkoły będą się tak kojarzyć.
Siłą tej książki jest kreacja charakterów – Białołęcka świetnie oddaje ich rozterki, uczucia, emocje. Potrafi zagłębić się w umysły i dusze, bohaterowie są autentyczni, przekonujący i spójni. Tak jak pisałam powyżej, bardzo podziwiam autorkę za kreację świata. Wykreowanie nowej przestrzeni oraz pomysł na postać Kamyka to naprawdę wielki wyczyn.
Same przygody natomiast podeszły mi mniej. Owszem, czyta się je lekko i autorka potrafi utrzymać napięcie, ale jest to bardziej literatura dla młodszych czytelniczek lub osób dopiero zaczynających przygodę z fantasy.
Moja ocena: 4/6
Ewa Białołęcka, Tkacz iluzji, 354 str., Wydawnictwo Supernova 1999.
A cykl w końcu zyskał zakończenie? Bo jak ja czytałem o przygodach Kamyka, to chyba nie było tomu - klamry :) Jeśli tak, to z chęcią bym wrócił.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia! Trzeba będzie sprawdzić.
Usuń