"Stoner" to powieść napisana w 1965, która przeszła bez echa. Na nowo odkryto ją dopiero w XXI wieku, co po lekturze wcale mnie nie dziwi, bo to rzecz niezwykle uniwersalna, ponadto napisana pięknym językiem. William Stoner pochodzi z ubogiego domu rolników, w którym niewiele się rozmawia, wcale nie dyskutuje, a już na pewno nie o uczuciach. Życie wypełnione jest ciężką pracą. Gdy syn przypadkiem trafia na studia rolnicze otwiera się przed nim zupełnie nieznany świat. Pobyt na uniwersytecie ma pomóc w lepszym zarządzaniu gospodarstwem, więc ojciec godzi się na wyjazd syna. William jednak kolejnym przypadkiem odkrywa pasję do literatury, zmienia kierunek i do domu nie wraca. Na kolejnych kartach Williams opisuje nieszczególnie spektakularne życie Stonera, niezbyt obfite w wydarzenia radosne, za to chętnie rozdające ciosy: nieudane małżeństwo, utrata więzi z córką, konflikt na uniwersytecie, porzucenie miłości itd. Co więc się stało, że tego podrzędnego doktora i niezbyt utalentowanego wykładowcę zaczęła otaczać aura kultu?
"Stoner" to niezwykle smutna powieść, napisana bezpretensjonalnie, bez jakiejkolwiek sztuczności, z dystansem, a równocześnie świetna kompozycyjnie i zmuszająca do wielu przemyśleń dzięki fantastycznym kreacjom bohaterów. Na klubie książkowym dyskutowałyśmy o niej blisko dwie godziny. Po tej rozmowie sądzę, że ta powieść ujmuje prostotą bohatera, który mimo że nie jest wybitny, mimo że żyje w mało znanym miejscu i zajmuje się nic nie zmieniającą w świecie tematyką, prowadzi swoje życie w sposób w jego mniemaniu jak najbardziej godny. Równocześnie to smutny obraz tego, jak brak zdolności wyrażania emocji, głębszej komunikacji rzutuje na całe życie. Ta całkowita przeciętność i zwykłość Stonera tworzy z niego everymana – a my, czytając, przeglądamy się w nim jak w lustrze.
Lektura tej powieści była dla mnie ucztą literacką – zachwyciły mnie eleganckie zdania, przemyślana kompozycja, która jednak nie sprawia wrażenia sztucznej. Wydaje się, że tworzenie tej książki przyszło autorowi mimochodem. Mimo że akcja rozgrywa się w pierwszej połowie XX wieku, można by ją swobodnie przenieść w lata choćby 60., a jak pisałam wyżej i dziś wciąż porusza wiele różnych strun i zmusza do przemyśleń.
Moja ocena: 5/6
John William, Stoner, tł. Maciej Stroiński, 352 str., Wydawnictwo Filtry 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz