wtorek, 9 grudnia 2025

"Die Frauen der Familie Flores" Angélica Lopes


 

Zwróciłam uwagę na tę książkę, gdy ukazała się po polsku jako "Koronczarki. Klątwa rodziny Flores", w przekładzie Katarzyny Mojkowskiej. Brazylia leży w kręgu moich literackich zainteresowań, a książki o kobietach szczególnie, więc trafiła na moją listę. Angélica Lopes osadziła akcję tej powieści w prowincji Pernambuco, w niewielkim miasteczku. Tu właśnie tam grupa dziewcząt wyrabia przepiękne koronki, które stają się słynne w okolicy. Wzór i sposób ich wytwarzania podgląda pewnego dnia Victorina, a następnie uczy przyjaciółki. To zajęcie jest dla nich oknem na świat – dzięki sprzedaży mają szansę mieć swoje pieniądze, a te dają im możliwość decydowania o sobie. Dla rodziny Flores to ważne, bo podobno nałożona została na nią klątwa – kilka pokoleń wstecz męski przodek porzucił kochankę w ciąży, która obarczyła siedem pokoleń tej rodziny. Wszyscy męscy członkowie skazani są na rychłą śmierć, więc córki nie mają wielkich widoków na zamążpójście. Tymczasem jedna z przyjaciółek, Eugênia zostaje wydana wbrew jej woli za dużo starszego, majętnego wdowca, który traktuje młodą żonę jak przedmiot. Inês Flores jest narratorką tej powieści, a także jedyną osobą, która próbuje pomóc Eugênii. Zrozpaczona dziewczyna wymyśla bowiem tajny kod, który wyszywa na koronkach, by w ten sposób móc porozumiewać się z Inês.

W 2010 roku pokryty owym kodem welon trafia w ręce Alice – młodej studentki, która nie zna historii swojej rodziny. Alice jest zbuntowana, skonfliktowana z matką i skupia się bardziej na imprezach niż studiach. Jej przyjaciółka przypadkiem dostrzega dziwny haft i wzbudza w Alice zainteresowanie tajemnicą welonu. Dziewczyna wyjeżdża do Pernambuco, by spotkać się z ciotką, która ów welon przechowywała i poznać swoje pochodzenie. 

Lopes stworzyła sagę rodzinną, która zapewne ma na celu pokazanie sytuacji kobiet na przestrzeni tych kilku pokoleń. Na początku XX wieku, gdy Eugênia zostaje zmuszona do małżeństwa jest ona tragiczna – nie tylko mężczyźni, ale i własne matki i ciotki wpychają dziewczyny w ramiona przemocowych mężów, nie dostrzegają sygnałów i wymieniają się informacjami, jak złamać ducha zbyt rozbrykanych i hardych córek. To w tym czasie, w Recife, powstają pierwsze ruchy feministyczne, o których żyjące na dalekiej prowincji kobiety dowiadują się przypadkiem. W XXI wieku jest inaczej, ale nie do końca. Alice słucha w radiu historii młodej kobiety, która wyrwała się wprawdzie od partnera-kata, ale straciła dziecko. Brak tu jednak prawdziwej sagi rodzinnej – opiera się ona na opisie rzucenia klątwy i kilku zdaniach o kolejnych pokoleniach. Jako że patrzymy na wydarzenia oczyma Inês w zasadzie nie dostajemy zbyt wiele tła, a charkterystyka postaci jest szczątkowa lub groteskowa. Nie poznajemy motywacji męża Eugênii, dziwne się wydaje zaakceptowanie zdrady ciotki Firminy, nie wiadomo, skąd między Alice i matką aż taka animozja. Wszystko to jest bardzo schematyczne i konstruowane pod tezę. Wyraźnie widać, że najpierw był pomysł z kodem i koronką, a pod niego autorka wymyśliła dość przewidywalną i telenowelowatą opowieść. Nie przeczę, że czyta się to lekko, ale niedosyt po lekturze jest spory!

Moja ocena: 3/6

Angélica Lopes, Die Frauen der Familie Lopes, tł. Michael Kegler, 305 str., Hanserblau 2025.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz