sobota, 13 grudnia 2025

"W dobrych rękach" Yael van der Wouden



Powieść "W dobrych rękach" przełożył Justyn Hunia, a ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Znak, ja sięgnęłam po tłumaczenie na język niemiecki. 
Akcja rozgrywa się w 1961 roku w Niderlandach. Isabel mieszka sama w sporym domu otoczonym ogrodem. Jej bracia – Louis i Hendrik wyprowadzili się już jakiś czas temu, pozostawiając opiekę nad spuścizną po matce siostrze. Nie jest to jednak dom rodzinny, po śmierci ojca w latach 30. XX wieku, zakupu dokonał wujek Karel, tym sposobem umożliwiając siostrze i jej dzieciom bezpiecznie przetrwanie wojny, z dala od Amsterdamu, gdzie dotychczas mieszkali. Isbael obsesyjnie dba o ogród, skrupulatnie liczy i czyści ukochaną porcelanę matki i sztućce, prowadząc samotnicze życie. Bracia próbują namówić ekscentryczną siostrę do wyjść, ale bezskutecznie. Podczas jednego z comiesięcznych spotkań z nimi, Louis przedstawia swoją kolejną dziewczynę - Evę. Isabel i Hendrik podśmiechują się z tej wybranki, która zupełnie nie pasuje do rodziny. Szokiem dla Isabel jest jednak, gdy Louis prosi jej o przyjęcie do siebie Evy na czas jego delegacji zagranicę. Isabel zupełnie nie odpowiada ten plan. Ta konserwatywna i przyzwyczajona do swojego rytmu młoda kobieta nie wyobraża sobie dzielenia domu z kiczowatą i głośną Evą. W końcu jednak ulega bratu, szczególnie że według woli wujka to jemu przypadnie dom po założeniu rodziny. 

Eva wprowadza się na wieś i początkowo trafia na mur. Isabel jest małomówna, odstręczająca, zupełnie niekompatybilna ze współlokatorką. Ta sytuacja zacznie stopniowo ulegać zmianie, a końcowy plot twist totalnie mnie zaskoczył. Autorka nadała tej powieści na końcu zupełnie innego wymiaru – owszem, spodziewałam się jakiejś tajemnicy, ale zupełnie nie takiej! Po raz kolejny przekonałam się, jak dobrze nie czytać przed lekturą blurbów, streszczeń i wnikliwych recenzji!

Yael van der Wouden podjęła bardzo ciekawy wątek z historii Niderlandów – nie powiem jednak jaki, by i wam nie zepsuć zaskoczenia. Ważnym aspektem książki są też związki jednopłciowe – kwestia w latach 60. XX wieku niewyobrażalna, wstydliwa i ukrywana. Autorka świetnie opisuje rodzenie się pasji czy bliskość fizyczną i nawet jeśli jest tego w tej powieści naprawdę dużo, nie czułam znużenia. Fascynowała mnie natomiast giętkość językowa, świetny szkic charakterów, rozmowy, atmosfera tajemnicy.
Nie dostrzegłam wielkiej popularności tej powieści w Polsce, a to naprawdę bardzo dobra literatura i to na wszystkich płaszczyznach, bardzo polecam.

Moja ocena: 5/6

Yael van der Wouden, In ihrem Haus, tł. Stefanie Ochel, 299 str., Gutkind Verlag 2025.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz