czwartek, 29 marca 2012

"Miłość we Wrocławiu" zbiór opowiadań



Nieco sceptycznie byłam nastawiona do tego zbioru, wpadło mi przecież w oko kilka niezbyt pochlebnych recenzji, ale Wrocław w tytule jednak kusił. We Wrocławiu spędziłam moje studenckie lata więc darzę to miasto szczególną sympatią. 

Gdybym poprzestała na dwóch pierwszych opowiadaniach, pewnie podzieliłabym zdanie osób, których zbiór nie zadowolił. I mnie rozczarował (po raz kolejny) Chwin, a także nie zachwyciła Iwasiów, której prozę bardzo chciałam poznać. Autorem trzeciego opowiadania jest Karpowicz, którego Balladyny i romanse czekają cierpliwie na lekturę. A ja nie wiedzieć czemu jeszcze się za nią nie zabrałam. Teraz pewnie nastąpi to szybciej, bo opowiadanie Karpowicza było pierwszym, które naprawdę przypadło mi do gustu. Ciekawy pomysł, zręczny styl oraz happy end. Szczęśliwego zakończenia właściwie nie oczekuję od książek (co więcej wręcz go unikam), ale Karpowicz w jakiś sposób mnie ujął spójnością swojego opowiadania. 

Lektura nabrała rozpędu, tym bardziej, że autorem kolejnego utworu jest jeden z moich ulubionych polskich pisarzy - Wojciech Kuczok. Przewrotny pomysł na miłość, nietypowe miejsce akcji i styl, który lubię:)

Idealne opowiadanie w moim odczuciu musi mieć intrygujące, najlepiej zaskakujące zakończenie - takie ma świetny utwór Macieja Malickiego.
Niezwykle przypadły mi do gustu także teksty Orbitowskiego, Pachły, Vargi i nawet Pilipiuka. 
Szczególnie Orbitowski podejmując temat wody, rzeki, powodzi utrafił w mój gust. Dotąd nie spotkałam się z tym nazwiskiem, teraz będę uważnie śledzić jego twórczość.  

Z ciekawością śledziłam różnorakie ujęcia tematu miłości przez najlepszych polskich prozaików. Czasami wysuwała się ona na pierwszy plan, czasami trzeba było ją powoli odkrywać, ale zawsze gdzieś wypływała - szczęśliwa lub pechowa, namiętna lub wstydliwa. 

A Wrocław? Z przyjemnością czytałam o znanych mi miejscach i ulicach oraz zadziwiałam się zmianami jakie nastąpiły od mojej ostatniej wizyty w tym mieście.

Polecam, zwłaszcza osobom szczególnie z Wrocławiem związanym:)

Moja ocena: 4/6

Miłość we Wrocławiu, 266 str., Wydawnictwo EMG 2011.

9 komentarzy:

  1. A ja we Wrocławiu wiodę swoje postudenckie (oj daaaawno to było;-) życie, więc sięgnę po tę książkę z przyjemnością.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Florentyno zachecam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie jednak bardziej rozczarował ten zbiór. Ale cieszę się, że po słabym początku jednak dałaś się przekonać. Szkoda, że mnie się nie udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Futbolowo no szkoda:( Starałam się oceniać opowiadania same w sobie, bo jako zbiór faktycznie nie zachwycają.

      Usuń
  4. Zastanawiałam się kiedyś nad tą książką w księgarni, ale w końcu nie miałam odwagi po sięgnąć. Skoro uważasz, że warto, to postaram się ją gdzieś zdobyć. We Wrocławiu byłam raz w zeszłym roku, ale wystarczyło, żeby się zakochać, toteż wroclawiany są przez mnie poszukiwane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viv ja bym w księgarni pewnie też się nie skusiła. Może w bibliotece uda ci się znaleźć?

      Usuń
  5. Aż zatęskniłam za Wrocławiem po Twojej recenzji (tam studiowałam i tam też poznałam moją miłość:). Jak będę miała okazję, to sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Doroto nie wiedziałam, że też we Wrocławiu studiowałaś! Ja w sumię mogę książkę pożyczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro spodobał ci się Orbitowski, to co powiesz na jego "Święty Wrocław", też we wrocławskich klimatach. Co prawda napisany tak średnio, ale pójść na opisane przez niego Psie Pole (Chorwacka, itp.) i nagle czujesz ten klimat opisany w książce - mimo iż autor nigdy tak naprawdę tam nie był, to oddał to idealnie :)

    OdpowiedzUsuń