Lecę dalej z Jeżycjadą i tomami, które czytałam tylko raz, więc zupełnie, ale to zupełnie z nich nic nie pamiętam. I fajnie, bo lektura tym przyjemniejsza, choć oczywiście bez kilku zgrzytów zębami nie mogło się obejść.
Pamiętacie Robrojka? Poczciwca nieśmiertelnie zakochanego w Anieli? Otóż ów Robrojek przejechał się na swojej dobroci i poczciwości, lądując w Poznaniu bez przysłowiowego grosza przy duszy, za to z nastoletnią córką. Stracił firmę, pracę i wyżebrał zatrudnienie u dawnego kolegi szkolnego, którego charakter jest dokładną przeciwnością robrojkowego. Przybywa z Łodzi, gdzie dotąd mieszkał i bierze się za remont szopki ogrodowej, której hojny kolega mu użyczył. Szopka nieocieplona, bez izolacji, ale zamienia się, dzięki sprawnym rękom Roberta, w cudeńko. Gdy z wakacji u babci przyjeżdża córka, można w wyremontowanej budce już zamieszkać. To nic, że ciasno i skromnie, ale za to przytulnie. Córka Robrojka nosi nietypowe imię Arabella - Musierowicz niestety nigdzie nie tłumaczy skąd pomysł na ten szczyt pretensjonalności. Bella jest wierną kopią taty - niezbyt ładna, pulchna, ale za to pracowita. Taka dziewczyna na stodziesięć: i rurę naprawi, i gwóźdź wbije, okna ociepli, obiad ugotuje, czasu na głupoty i romantyzm nie ma. Krzepka, zaradna i konkretna. Bella do życia podchodzi zadaniowo i gdy zostaje poproszona o rozerwanie mającego szlaban syna chlebodawcy ojca, z niechęcią, ale jednak podejmuje się tej misji. Syn, czyli Cezary to dziwoląg jakich mało - brzydki, a nawet szpetny, zakochany w poezji, w ciągłej walce wewnętrznej ze światem. Ów młody człowiek zdaje sobie sprawę ze zła panującego na świecie, z ludzkiej nikczemności i zupełnie nie pasuje do podchodzących konsumpcyjnie i bezrefleksyjnie do życia rodziców, dla których liczy się telewizja i święty spokój.
Bella i Czarek wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, ale nawet tak odmienne dwie osoby może coś połączyć - miłość do róż oraz Mateusz. Ten rezolutny chłopak mieszka w sąsiedztwie i z chęcią angażuje się w pomoc Czarkowi, który maniakalnie kręci filmy, piętnujące brzydotę.
W Córce Robrojka wątków miłosnych jest jednak więcej, bo jak się pewnie domyślacie, Cezary będzie się miał ku Belli. Podczas gdy tych dwoje zajętych jest swoimi sprawami, Robrojek przeżywa mały revival - wpadając w pielesze domowe Borejków. Cała rodzina wspomina z rozrzewnieniem dawne czasy. Co ciekawe mimo tak wielkiej zażyłości, przyjaciele stracili kontakt na szesnaście lat. Kreowany na starszego pana Robrojek - tymczasem ma według moich obliczeń jakieś trzydzieści pięć-sześć lat - zaczyna się interesować Natalią, tracąc resztki uczuć do Anieli.
Przyznam, że strasznie działał mi na nerwy kryształowy charakter Robrojka - nieskazitelnego, dobrodusznego, pomocnego. No ile można? Żadnej skazy nie ma? Bella zresztą też jest wcieleniem dziecka idealnego.
Książkę ratuje Ida - nieco karykaturalna w swojej gadatliwości, ale pełniąca rolę pewnego rodzaju narratora. Swoimi potokami słów do syna, relacjonuje czytelnikowi wszystkie wydarzenia, co wydaje być się całkiem udanym zabiegiem. Musierowicz próbowała powtórzyć ten zabieg w najnowszych tomach, każąc Idzie pisać potoczyste maile - niestety rezygnując niemal z dialogów. Tutaj na szczęście jest ich wiele, niektórych nawet całkiem niezłych. Nie zapomnijmy też o sporej dawce kultury - tutaj wszyscy czytają literaturę wysokich lotów, słuchają muzyki poważnej i z wielką chęcią dyskutują o tematach z tymi sztukami związanych. Rzecz sama w sobie mało realna, aczkolwiek sympatyczna.
Już zacieram ręce na kolejny tom, za który zapewne zabiorę się w sierpniu, czyli niebawem.
Moja ocena: 4/6
Małgorzata Musierowicz, Córka Robrojka, 219 str., Akapit Press 1996.
Pamiętacie Robrojka? Poczciwca nieśmiertelnie zakochanego w Anieli? Otóż ów Robrojek przejechał się na swojej dobroci i poczciwości, lądując w Poznaniu bez przysłowiowego grosza przy duszy, za to z nastoletnią córką. Stracił firmę, pracę i wyżebrał zatrudnienie u dawnego kolegi szkolnego, którego charakter jest dokładną przeciwnością robrojkowego. Przybywa z Łodzi, gdzie dotąd mieszkał i bierze się za remont szopki ogrodowej, której hojny kolega mu użyczył. Szopka nieocieplona, bez izolacji, ale zamienia się, dzięki sprawnym rękom Roberta, w cudeńko. Gdy z wakacji u babci przyjeżdża córka, można w wyremontowanej budce już zamieszkać. To nic, że ciasno i skromnie, ale za to przytulnie. Córka Robrojka nosi nietypowe imię Arabella - Musierowicz niestety nigdzie nie tłumaczy skąd pomysł na ten szczyt pretensjonalności. Bella jest wierną kopią taty - niezbyt ładna, pulchna, ale za to pracowita. Taka dziewczyna na stodziesięć: i rurę naprawi, i gwóźdź wbije, okna ociepli, obiad ugotuje, czasu na głupoty i romantyzm nie ma. Krzepka, zaradna i konkretna. Bella do życia podchodzi zadaniowo i gdy zostaje poproszona o rozerwanie mającego szlaban syna chlebodawcy ojca, z niechęcią, ale jednak podejmuje się tej misji. Syn, czyli Cezary to dziwoląg jakich mało - brzydki, a nawet szpetny, zakochany w poezji, w ciągłej walce wewnętrznej ze światem. Ów młody człowiek zdaje sobie sprawę ze zła panującego na świecie, z ludzkiej nikczemności i zupełnie nie pasuje do podchodzących konsumpcyjnie i bezrefleksyjnie do życia rodziców, dla których liczy się telewizja i święty spokój.
Bella i Czarek wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, ale nawet tak odmienne dwie osoby może coś połączyć - miłość do róż oraz Mateusz. Ten rezolutny chłopak mieszka w sąsiedztwie i z chęcią angażuje się w pomoc Czarkowi, który maniakalnie kręci filmy, piętnujące brzydotę.
W Córce Robrojka wątków miłosnych jest jednak więcej, bo jak się pewnie domyślacie, Cezary będzie się miał ku Belli. Podczas gdy tych dwoje zajętych jest swoimi sprawami, Robrojek przeżywa mały revival - wpadając w pielesze domowe Borejków. Cała rodzina wspomina z rozrzewnieniem dawne czasy. Co ciekawe mimo tak wielkiej zażyłości, przyjaciele stracili kontakt na szesnaście lat. Kreowany na starszego pana Robrojek - tymczasem ma według moich obliczeń jakieś trzydzieści pięć-sześć lat - zaczyna się interesować Natalią, tracąc resztki uczuć do Anieli.
Przyznam, że strasznie działał mi na nerwy kryształowy charakter Robrojka - nieskazitelnego, dobrodusznego, pomocnego. No ile można? Żadnej skazy nie ma? Bella zresztą też jest wcieleniem dziecka idealnego.
Książkę ratuje Ida - nieco karykaturalna w swojej gadatliwości, ale pełniąca rolę pewnego rodzaju narratora. Swoimi potokami słów do syna, relacjonuje czytelnikowi wszystkie wydarzenia, co wydaje być się całkiem udanym zabiegiem. Musierowicz próbowała powtórzyć ten zabieg w najnowszych tomach, każąc Idzie pisać potoczyste maile - niestety rezygnując niemal z dialogów. Tutaj na szczęście jest ich wiele, niektórych nawet całkiem niezłych. Nie zapomnijmy też o sporej dawce kultury - tutaj wszyscy czytają literaturę wysokich lotów, słuchają muzyki poważnej i z wielką chęcią dyskutują o tematach z tymi sztukami związanych. Rzecz sama w sobie mało realna, aczkolwiek sympatyczna.
Już zacieram ręce na kolejny tom, za który zapewne zabiorę się w sierpniu, czyli niebawem.
Moja ocena: 4/6
Małgorzata Musierowicz, Córka Robrojka, 219 str., Akapit Press 1996.
Właściwie zgadzam się z Twoją ocenę tej książki. Noże tylko czułam do niej jednak większą sympatię. I bardziej zwróciłam uwagę na aluzje baśniowe, które bardzo mi się podobały :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie to nawet aluzje nie były, tylko wykorzystanie motywu, nawet na starej okładce jest widoczna Bestia. Gdy czytałam tę książkę pierwszy raz też miałam na pewno lepsze wrażenia.
UsuńO, tu mam tę okładkę!
OdpowiedzUsuńhttps://mcagnes.blogspot.com/2010/10/corka-robrojka-magorzata-musierowicz.html
:)