Gdy dostałam tę książkę, bardzo się ucieszyłam, bo portugalskie klimaty bardzo mnie kręcą, wiadomo. Niestety powieść Fernada Sobrala okazała się dla mnie niestrawna. To niby kryminał, w którym detektyw Manuel da Rosa próbuje rozwiązać zagadkę zabójstwa fadystki Marii de Lurdes. Młodej, pięknej kobiety, która występowała w jednym z lizbońskich barów. Ciało kobiety zostaje znalezione w wielkim apartamentowcu, w którym zajęte jest tylko jedne mieszkanie. Detektyw podejrzewa powiązania ze światem polityki i biznesu. Śledztwo rozpoczyna więc od ustalenia inwestora opuszczonego budynku oraz przyczyn budowy bloku, w którym nigdy nie wynajęto mieszkań. Jego poszukiwania doprowadzą go do kandydata na nowego burmistrza Lizbony, tajemniczej Mary Nubii prezeski firmy inwestycyjnej.
O samym Manuelu da Rosie nie dowiadujemy się wiele - w przeszłości był najemnikiem w Afryce, teraz mieszka z Aną Moreno, ale co go z nią łączy nie wiadomo. Cała książka opiera się na dialogach, naszpikowanych złotymi myślami. Niestety są to złote myśli w stylu Paula Coelho. Te objawione prawdy wyskakują z każdego zdania, zakłócając narrację. Atmosfera tajemniczości, ulice Lizbony, portugalskie tło rozpływają się wśród banalności tych myśli.
Ciekawy zamysł, niestety autor nie wystrzegł się pretensjonalności.
Moja ocena: 2/6
Fernando Sobral, Ona śpiewała fado, tł. Jakub Jankowski, 237 str., Świat Książki 2018.
Bardzo lubię lizbońskie klimaty, ale z tej pozycji rezygnuję. Czytałaś może "Śmierć w Lizbonie" Roberta Wilsona? Jeśli nie, to gorąco polecam. Szkoda, że to jedyny kryminał jego autorstwa rozgrywający się w stolicy Portugalii. Potem przeniósł się do Sewilli i tam sięgnął szczytów kunsztu jak dla mnie - "Ślepiec z Sewilli" to najlepszy kryminał, jaki przeczytałam w życiu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie, nigdy nie słyszałam o tym autorze, wrzucam na listę!
Usuń