niedziela, 7 lutego 2021

"Wyspa łza" Joanna Bator


 

Podchodziłam do tej książki z pewną rezerwą, bo przemknęły mi kiedyś gdzieś niepochlebne recenzje. Niepotrzebnie, bo po sporej przerwie Bator ponownie zachwyciła mnie swoim językiem. Dodać jednak należy, że Wsypa łza nie jest powieścią, to rodzaj pamiętnika z podróży na Sri Lankę. Podróży wielowymiarowej - miała ona być momentem pisania kolejnej powieści, ale też podążaniem śladem zaginionej Sandry Valentine i poszukiwaniem mroczej bliźniaczki. Tej postaci, która tkwi w najgłębszym zakamarku duszy. 

To nie jest typowa powieść, Bator, tworząc ten poniekąd eksperyment literacki, zapewne zdawała sobie sprawy, że utwór tak odmienny od dotychczasowych niekoniecznie spotka się z entuzjazmem. To nie jest beletrystyka pełna akcji i ciekawych postaci, lecz pamiętnik z podróży, która nie jest konwencjonalnym wyjazdem, a raczej poszukiwaniem. Pełne melancholii spotkania, rozmowy i milczenie wypełniają strony, z pewnością nie mają one szans na porwanie czytelnika, na słynne "wciągnięcie" w akcję. Tu trzeba czasu i gotowości, by dać się autorce zabrać w swój świat. 

Mimo że jest to książka o autorce i jej poszukiwaniach, to sporo tu Sri Lanki. Wierzeń, spotkań, opisów, wrażeń, harmidru, zgiełku, biedy, niepokoju i cudownych fotografii. Swoisty reportaż z podróży, który wyłamuje się z wszelakich ram, a zarazem powrót do wcześniejszych utworów - wspomina się tu Piaskową Górę i Japonię, przewijają się motywy z poprzednich powieści. 

Przyznam, że nie jest to książka łatwa, wciągająca fabułą czy uwodząca postaciami, ale warto dać sobie i autorce czas, by poznać ją bliżej.

Moja ocena: 4/6

Joanna Bator, Wyspa łza, 304 str., Wydawnictwo Znak 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz