Nie była to moja książka pierwszego wyboru, ale przypadła mi w stosikowym losowaniu, a jej większą część, kuriozalnie, przeczytałam w trzygodzinnej kolejce po szczepionkę. O czym jest Sztuka kochania większość mniej więcej wie, choć przypuszczam, że ci, co jej nie czytali wyobrażają sobie głównie opisy technik seksualnych w stylu Kamasutry. Te oczywiście też są, ale zajmują bardzo szczupłą część tej książki.
Wisłocka podeszła bowiem do tematu kompleksowo. Nie wskoczyła w sam akt seksualny bez odpowiedniego wprowadzenia. Jestem absolutnie zafascynowana tym, jak wspaniale, przystępnie, rzeczowo i konkretnie potrafiła opisać fizjologię i rozwój ciała ludzkiego, nie pomijając tu aspektu psychologicznego.
Lekarka poczyna od dzieciństwa, pierwszych młodzieńczych zauroczeń, działania wszystkich! zmysłów, różnic w dojrzewaniu dziewcząt i chłopców, opisuje pierwsze doświadczenia seksualne, by przejść do szczegółów dotyczących tych ostatnich. Sporo pisze o orgazmie, rozkoszy, pożyciu małżeńskim, ciąży, antykoncepcji i starzeniu się człowieka. Co najważniejsze jednak, jej rozważania opierają się stale na miłości. To nie jest czysto techniczny poradnik czy książka uświadamiająca, lecz wynik wieloletniej pracy i przemyśleń autorki. Jako ginekolożka i po części seksuolożka wysłuchała tysięcy kobiet i mężczyzn, spotkała się chyba z każdym możliwym problemem i wypracowała swój system radzenia i tłumaczenia pacjentkom problemów. Bardzo wyraźnie widać to na kartach tej książki, zwłaszcza gdy powołuje się na konkretne sytuacje oraz swoje doświadczenie i wnioski, jakie wysunęła po obserwacji tysięcy kobiet.
Oczywiście jest tu sporo poglądów i przekonań już nieaktualnych, szczególnie tych socjologicznych nawiązujących do roli kobiety, gwałtu, aborcji. Wiadomo, że rozdział o antykoncepcji się całkowicie zestarzał, ale także nasze społeczeństwo, na szczęście, wyewoluowało na tyle, by obruszyć się na niektóre stwierdzenia Wisłockiej. Może wypadało dodać do nich współczesny komentarz, tak jak zrobiono to w przypadku rozdziału o antykoncepcji.
Cała reszta książki jest niesamowicie postępowa jak na czasy, w których powstała. Podziwiam Wisłocką za talent do znalezienia odpowiednich słów, by opisać najintymniejsze sprawy ludzkie. Jak już wyżej wspomniałam, czyni to z ogromnym wyczuciem i całkowicie bezpretensjonalnie.
Bardzo ciekawa lektura, nie tyle poznawcza, lecz raczej historyczna. Dziś nie będzie ona już odkrywcza, ludzie są dużo lepiej wyedukowani, bo i dostęp do źródeł jest inny, ale jestem przekonana, że można nadal odkryć w niej sprawy dotąd nieznane.
Moja ocena: 4/6
Michalina Wisłocka, Sztuka kochania, 312 str., Wydawnictwo Agora 2016.
Super według mnie, że autorka nie zatrzymała się tylko na samym akcie seksualnym, ale poświęciła uwagę również kwestiom nazwijmy to pobocznym.
OdpowiedzUsuńTak, sam akt jest najmniej istotny.
Usuń