Po przeczytaniu dwóch powieści Kalisy, stałam się fanką jej prozy. Ta powieść utwierdziła mnie w moim przekonaniu, Niemka ponownie przekonała mnie do swojego stylu. Mimo że nie jestem fanką cukierkowych powieści z happy endem, to pokrzepiająca nuta powieści Kalisy mnie przekonuje. Podobnie jak w Sungs Laden, w tej powieści Niemka stawia na porozumienie na najniższym szczeblu, umieszczając jednak akcję w bawarskiej wiosce.
Tutaj mieszkają same wdowy, które żyją jak dotychczas. Sprzątają, gotują, robią zapasy, uprawiają ogródki, suszą zioła, zbierają przepisy. Tyle że są samotne. Gdy pewnego dnia jedna z nich w porze obiadowej odwiedza sąsiadkę, by poprosić ją o mąkę, choć każda szanująca się gospodyni ma zapas każdego rodzaju mąki, najpierw wstrząsa ustalonym od lat rytmem. No bo jak to w porze obiadowej do kogoś zapukać? Potem jednak sąsiadka ją zaprasza do stołu i od słowa do słowa umawiają się na kolejny dzień. Potem do nich dołącza kolejna wdowa, potem kolejna, aż tworzą krąg kobiet, które dla siebie nawzajem gotują i wymieniają doświadczenia i wspomnienia. Pewnego dnia rodzi się pomysł gotowania dla innych. Brak tylko miejsca. Najlepiej nadawałaby się wioskowa gospoda, która od wielu lat stoi zamknięta.
Tymczasem zakwaterowano tam uchodźców, którzy jednak nie mogą korzystać z nieprzystosowanej podobno do wymogów sanitarnych kuchni. Dostarczany im catering jest jednak niewypałem - uchodźcy nie znają takich potraw i większości im one nie smakują. I tu spotykają się dwa odległe światy. Bawarskie a arabskie gospodynie, a smaki i kuchnia tworzą nić porozumienia. Podobnie jak w Sungs Laden to porozumienia zaczyna się na najniższym szczeblu, wśród zwykłych ludzi, na przekór przepisom i logice.
Kalisa z wielką czułością i empatią opisuje oba te światym, snując pokrzepiającą, ale równocześnie daleką od kiczu powieść. Udaje jej się opisać samotność, wykluczenie i niezrozumienie na podstawie dwóch zupełnie odmiennych i odległych światów, a nawet trzech, bo jedną z bohaterek jest wioskowa rebeliantka, która opuszcza rodzinę i świat dzieciństwa, by wyruszyć w regiony ogarnięte konfliktami zbrojnymi. Nieco dziwne natomiast są fragmenty z przeszłości - początkowo nie bardzo wiedziałam, jak je zaszufladkować i do których wydarzeń przypadkować, dopiero sam koniec książki pozwala na zrozumienie zamysłu autorki.
Moja ocena: 5/6
Karin Kalisa, Bergsalz, czyt. Beate Himmelstoß, Johannes Steck, 208 str., Argon Hörbuch 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz