Na drugie podejście do Lamparta zdecydowałam się tylko dzięki pewnemu klubowi czytelniczemu, bo moja pierwsza próba lektury siedem lat temu nie została zwieńczona sukcesem. Ta napisana w połowie XX wieku powieść bynajmniej nie jest nowoczesna. To narracja w starym stylu, powolna, pełna opisów, szczegółów i długich zdań. Oczywiście nie boję się takich książek, ale jestem świadoma, że przyzwyczajona do innego typu narracji, muszę im poświęcić więcej czasu. I jeśli jest to tematyka lub tło historyczne, które mnie interesuje, chętnie w taką powieść się zagłębiam, ale w przypadku Lamparta tak nie było, choć teraz, po lekturze stwierdzam, że faktycznie sporo się dowiedziałam o tworzeniu się włoskiego państwa i rewolucji Garibaldiego, o której wiedziałam tylko to, że miała miejsce.
Na tle tych wydarzeń Lampedusa snuje opowieść o schyłku szanowanego sycylijskiego rodu. To czas, gdy we Włoszech następują gwałtowne zmiany polityczne, które skutkują zmianami społecznymi. Szlacheckie rody i ich sposób życia niebawem odejdą do przeszłości. Wielkie posiadłości, służba, przepych, przyjęcia, wykwintne potrawy, kostyczne wychowanie, surowe zasady, głęboka religijność to niebawem pieśń przeszłości. Główny bohater - książę, tytułowy Lampart to głowa rodu, groźny i dobroduszny za razem Sycylijczyk z krwi i kości. To także człowiek świadom zmian, przyjmujący je ze stoickim spokojem, celebrujący życie, jakie zna. Na tle tych przemian toczy się normalne szlacheckie życie. Bratanek się żeni, córki zakochują, chodzi się na polowania i bale. Ale i tu widać pewne zmiany. Tancredi, bratanek przyłącza się do rewolucjonistów, świadom konieczności zmian, które w pewien sposób pomogą jednak zachować stary porządek rzeczy. Jego wybranką jest piękna córka miasteczkowego nowobogackiego. Ten człowiek nie ma szlacheckich manier, nie wie, jak się ubrać, ukrywa nieokrzesaną żonę, ale poprzez edukację córki i uposażenie finansowe aspiruje do wyższej klasy.
Życie rodziny Lamparta to poniekąd metafora przemian o skali bardziej globalnej. Żadna z nich nie następuje nagle, lecz stopniowo odmienia tryb życia. Znamienny jest tu monolog umierającego Lamparta, który bez żalu odchodzi ze świata, odczuwając upływające z niego życie. Ten proces przypomina powtarzalność fal morskich, jest absolutnym połączeniem z naturą i najbardziej poruszającym opisem książki. Lampedusa w ostatnim rozdziale opisuje życie córek Lamparta, niezamężnych, bezdzietnych, epigonek rodu i całej epoki.
Lampart nie jest książką, którą bez zastanowienia polecę każdemu. To jednak powieść tak klasyczna, że po prostu warto ją znać, choć pewnie włoscy uczniowie mają jej serdecznie dość.
Moja ocena: 4/6
Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Lampart, tł. Zofia Ernstowa, 276 str., PIW 1970.
Mnie oczarowała. Generalnie lubię klasykę i to chyba wiele tłumaczy, ale zgodzę się, że z tłem historycznym jest tak, że nie zawsze się w nim dobrze odnajdziemy. Uniwersalizm, prostota, nawet język wydał mi się przystępny, co nie zawsze idzie w parze z klasyką.
OdpowiedzUsuńJa też w zasadzie lubię klasykę, ale jednak czasem męczy jej czytanie. Tak, język przystępny, ale bardziej koronkowy niż współczesnie.
UsuńUlubiona książka mojej Mamy.
OdpowiedzUsuńO proszę!
Usuń