W 1994 roku w całkiem zwykłej rodzinie ojciec morduje żonę i dzieci. Nikt nie wie dlaczego, nagle, bez żadnych konfliktów i wcześniejszych oznak. Od tego czasu dom stoi opuszczony i uchodzi za nawiedzony. Trzydzieści lat później Jacek Gadowski prowadzi w lokalnym radiu audycję o niewyjaśnionych zbrodniach, równocześnie tworząc na ten temat podcast. Podczas audycji odbiera telefony od słuchaczy, którzy wypowiadają się na temat omawianych zbrodni lub opowiadają o swoich doświadczeniach. Pewnego dnia jednym z nich jest Karol, który zwraca uwagę Jacka na nawiedzony dom w Ostrołęce. Mimo że Gadowski mieszka od urodzenia w tym mieście, nigdy o tym miejscu nie słyszał, a temat szybko rozpala jego wyobraźnię. Dziennikarz zaczyna drążyć i omawiać zbrodnię sprzed lat na antenie, a Karol dzwoni ponownie, dorzucając kolejne rewelacje na temat domu duchów. Gdy dzwoni po raz ostatni zapowiada nieszczęście, które niebawem wydarzy się w tym miejscu – grupa nastolatków świętuje w nim osiemnastkę, a Karol sugeruje, że ktoś zginie. I tak faktycznie się dzieje, a Gadowski jest niemal świadkiem zbrodni, bo prosto ze studia udaje się na miejsce.
Ciekawski dziennikarz prowadzi śledztwo na własną rękę – łączy oba wątki, ten z 1994 roku, ale i aktualne morderstwo, trafia przy okazji na brudy w rodzinie ofiary, które wydają się być przyczyną współczesnej zbrodni. Policja natomiast błądzi we mgle i gdyby nie Gadowski pewnie nigdy by sprawy nie rozwiązała. Łączniczką między tymi dwoma postaciami stanie się Paulina, młoda policjantka, którą dziennikarz poznaje podczas pierwszej wizyty w nawiedzonym domu.
Debiut Rutki to sprawnie napisany kryminał, który autentycznie mnie wciągnął. Mimo wielu niedociągnięć fabularnych słuchałam go z przyjemnością i byłam ciekawa, jak autor rozwikła wątki. Dość szybko domyśliłam się wprawdzie zakończenia, ale w kryminałach bardziej interesuje mnie jednak sposób konstrukcji intrygi niż finał. Sama postać Gadowskiego jest ciekawym zabiegiem – nie czytałam jeszcze kryminału, w którym główny bohater byłby podcasterem z zajawką na niewyjaśnione zbrodnie. Owszem jest tu kilka dość nierealistycznych kwestii – brak zgody na ojca na porzucenie dziecka przez matkę (przecież musiał się na to zgodzić?), dziura fabularna w kwestii samego morderstwa czy nagłe zainteresowanie Pauliny psychologią – ale mimo wszystko dobrze się bawiłam, o ile tak można to określić, podczas lektury.
Moja ocena: 4/6
Jakub Rutka, Dom zła, 368 str., Znak JednymSłowem 2025.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz