Zbiór opowiadań Marii Luisy Bombal uwiódł mnie tytułem i też tytułowe opowiadanie, zwane w posłowiu powieścią, uważam za najlepsze. Książka zawiera trzy dłuższe teksty i kilka bardzo krótkich, ale we wszystkich dominuje ten sam styl i myśl przewodnia. To historie ukazują nieszczęśliwe kobiety, zagubione w namiętności i uczuciach, kierujące się emocjami, przemierzające mgły i parki w poszukiwaniu nie wiadomo czego.
Bombal stworzyła oniryczne teksty, w których granica między światem rzeczywistym a wyobrażonym jest płynna i w których bohaterowie, niezależnie od płci, są schematyczni i kierują się emocjami. Towarzyszy temu język kwiecisty i trudny w odbiorze. Pisząc trudny, mam na myśli raczej nudny, nie porywający, równie oniryczny jak treść.
Znając pobieżnie życiorys Bombal, nastawiałam się na teksty ukazujące kobietę jako postać wielowymiarową. Tymczasem widzę tu niezdecydowane niewiasty, kierowane uczuciami, zamknięte w swoim wewnętrznym świecie, w którym głównym wyznacznikiem działań są emocje. To nie jest typ prozy, który mnie pociąga, wiktoriańska wizja kobiet się nieciekawie zestarzała i nie mam potrzeby o niej czytać. Dostrzegam też w tych tekstach klasowość – to zawsze kobiety z wyższych warstw społecznych, które mogą oddać się swoim wizjom i emocjom, bo nie zaprzątają ich sprawy przyziemne.
Napisałam, że tytułowe opowiadanie jest najciekawsze, a to ze względu na jego koncepcję i perspektywę – główna bohaterka leży na katafalku i czyni wiwisekcję swojego życia. Podobały mi się też powiązania między trzema najdłuższymi tekstami. Ale to niestety nie wystarczy, by wspominać tę lekturę z przyjemnością.
Moja ocena: 2/6
María Luisa Bombal, Spowita całunem, tł. Mateusz Lamch, 216 str., ArtRage 2025.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz