czwartek, 18 grudnia 2025

"Siedem pustych domów" Samanta Schweblin


Po wspaniałych "Ptakach", który to zbiór przeczytałam dwa razy, nastawiałam się, sięgając po "Siedem pustych domów", na fajerwerki. Te opowiadania są jednak nieco inne i nie porwały mnie aż tak jak "Ptaki". Zapewne rolę odgrywały nie tyle oczekiwania, co już brak powiewu świeżości. Wiedziałam, że będzie dziwnie i nietypowo i Schweblin nie zawodzi, kreuje sceny z życia codziennego, ale zaprawione pewną dozą szaleństwa. 

Ten zbiór zawiera siedem opowiadań, z których jedno jest wyraźnie dłuższe od pozostałych i rozdziela te sześć krótszych. Wszystkie teksty obrazują mniej lub bardziej typowe zachowania ludzkie, odwołując się do tytułowych domów, które bywają problematyczne. Widzę je jako domy fizyczne, ale też poczucie bycia w domu, odnalezienie własnego miejsca w świecie. Jest tu matka i córka, które lubią oglądać domy bogatych ludzi, aż pewnego dnia to hobby wymknie się spod kontroli. Jest ex-mąż, którego rodzice podczas zabawy z wnukami w ogrodzie byłej synowej przełamują wszelkie normy społeczne. I jest wreszcie dziewczynka, która samotnie czeka na izbie przyjęć na rodziców i siostrę. To właśnie tam wdaje się z nią w rozmowę obcy mężczyzna. Schweblin w tym opowiadaniu stworzyła atmosferę niepokoju, oczekiwania na grozę, niepewności, choć, paradoksalnie, nie brak w nim także szczypty humoru, jak w wielu pozostałych tekstach. Przyznam jednak, że pozostałe opowiadania uleciały dość szybko z mojej pamięci i nie miałam takiego poczucia wybuchnięcia mózgu jak przy "Ptakach". 

Schweblin to zdecydowanie jedna z tych pisarek, które mnie najbardziej intrygują i do których opowiadań jestem skłonna wracać wielokrotnie i tak stanie się z tym zbiorem.

Samanta Schweblin, Siedem pustych domów, tł. Tomasz Pindel, 128 str., Wydawnictwo Pauza 2025.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz