niedziela, 11 lipca 2021

"Drzwi na zachód" Mohsin Hamid

 


Opowieść o emigrantach, o ucieczce na zachód, o problemach, z jakimi się to wiąże - tak sobie mniej więcej wyobrażałam treść Drzwi na zachód. Tymczasem ta książka wprawdzie odnosi się do tych tematów, ale Hamid zdecydował się na narrację w nurcie realizmu magicznego, co bardzo mnie zaskoczyło. 

Nadia i Saeed mieszkają w pewnym mieście, gdzie zaczyna się dziać coraz gorzej. Konserwatywne siły przejmują stopniowo władze, ograniczając swobody ludności, uniemożliwiając normalne życie i pogrążając miasto w chaosie. Nadia nie może już chodzić do pracy, nie może wieczorami na dachu palić skrętów i spotykać się z Saeedem. Śmierć czyha na każdym kroku, komunikacja zostaje zerwana, nic nie działa tak, jak powinno. Pokątnie szepcze się o magicznych drzwiach, przez które można wydostać się miasta. Coraz więcej ludzi z nich korzysta, trzeba tylko mieć pieniądze i dobrego pośrednika. Tak też robią Nadia i Saeed. Po podjęciu trudnej decyzji pozostawienia ojca opuszczają swoje rodzinne miasto i lądują na Mykonos. Autor nigdy nie zdradza miejsca pochodzenia pary, ale od momentu znalezienia się na greckiej wyspie poznajemy geograficzne dane na temat miejsca akcji.

Na Mykonos znalezienie kolejnych drzwi jest dużo trudniejsze, bo nie mieszczą się one w obozach dla uchodźców. Dzięki znajomości z pewną Greczynką parze udaje się dotarcie do drzwi, które przenoszą ich do Londynu. Życie poza oswojonym i znanym obszarem zmienia wiele w związku młodych ludzi. Wspólne stawianie czoła przeciwnościom wiązało i łączyło, nie było czasu na rozmowy i rozmyślania o nastawieniu do życia. Wraz z osiedleniem te różnice stają się istotne. Pierwsze, podstawowe problemy dotyczące przeżycia, znalezienia dachu nad głową, jedzenia, materaca nie dają przestrzeni na rozważania o związku czy kondycji świata. Wraz z ich zaspokojeniem, okazuje się, że Nadię i Saeeda sporo dzieli. Ta jednostkowa historia nie jest jednak w tej powieści najważniejsza, Hamid pragnie zwrócić uwagę na globalną migrację, na nomadzką naturę człowieka oraz na problemy w krajach, do których napływają imigranci. Mnie jego wizja nie przekonuje. Nawet jeśli nie oczekiwałam od niego odpowiedzi na ten problem, to realizm magiczny jest konwencją najbardziej oddaloną od tego problemu. Rozumiem zabieg magicznych drzwi, ale zupełnie nie odpowiada on mojej percepcji i wrażliwości literackiej. 

Nie przeczę, że warto czytać tę powieść, bo zawsze warto tematyzować problem emigracji w jak najszerszym ujęciu, co Hamid oczywiście robi choćby w londyńskich scenach walki z ludźmi nielegalnie zajmującymi puste wille w najbogatszych dzielnicach angielskiej metropolii. 

Tę książkę czytałam na mój angielski klub książkowy i bardzo jestem ciekawa, co na jej temat powiedzą moje współuczestniczki. Myślę, że odmienne tło pochodzenia pozwoli na zupełnie odmienny odbiór te powieści.

Moja ocena: 4/6

Mohsin Hamid, Drzwi na zachód, tł. Witold Kurylak, 208 str., Wydawnictwo Sonia Draga 2018.

2 komentarze:

  1. Twoja relacja mocno mnie zniechęciła do tej książki, ale to pochwała, jestem wdzięczny.
    Poczytałem na internecie - autor większość życia spedził w Anglii i USA i to w kręgu ludzi bogatych i sławnych. Do ojczystego Pakistanu wpadał okresowo szukać natchnienia.
    Nic dziwnego, że wie jak pisać poczytne ksiązki i że jego książki zebrały wiele nagród a Drzwi na zachód, chyba najwiecej.
    Dla mnie to jednak wątpliwa zacheta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem przekonana, czy jest to poczytna książka. I nie wykluczam, że ona się może podobać, po prostu ja mam inny gust literacki.

      Usuń