Juno ma pięćdziesiąt dwa lata i mieszka wraz z niepełnosprawnym partnerem. Jupiter pisze książki, a Juno jest tancerką i performerką. To nie są dochodowe zajęcia, więc im się nie przelewa. Para w zasadzie żyje obok siebie, Jupiter ze względu na swoją chorobę ma swój pokój, który bardzo rzadko opuszcza, Juno natomiast ciągle jest poza domem na próbach, treningach, zakupach. I cierpi na bezsenność. Nocą przegląda wiadomości, które lądują na jej telefonie. To głównie zaczepki od tzw. love scammerów. Kobieta ogląda reportaż na ten temat i postanawia odpowiadać na te wiadomości. Po trosze, by wodzić owych mężczyzn za nos, po trosze, żeby sprawdzić swój spryt, a pewnie i z nudów. Wszystkie rozmowy się urywają, gdy interlokutorzy się orientują, że Juno nie będzie łatwą zdobyczą, z której można wyciągnąć pieniądze. Pewnego dnia odzywa się do niej jednak Benu z Nigerii, z którym rozmowa toczy się dalej, przeradza w dłuższy kontakt, a nawet w rozmowy wideo. Z czasem nie wiadomo już, kto więcej czerpie z tej relacji, kto kogo wodzi za nos. Ta powieść to jednak nie tylko czat na instagramie, Juno jeździ w odwiedziny do matki, a przy okazji poznajemy jej przeszłość – outsiderki, która zawsze była na przekór, obok, szukając zrozumienia i swojej niszy.
Hefter pisze bardzo precyzyjnie, bez zbędnych ozdobników, za to z pewną dozą ironii. Przy okazji porusza całą gamę tematów. Na pierwszy plan wysuwa się problem bezpieczeństwa finansowego osób, które próbują żyć ze sztuki. Bardzo szybko wiadomo, że nawet dla oszusta z Nigerii Juno będzie osobą biedną, od której trudno wyciągnąć pieniądze. Drugi, ważny temat to obecność osób niepełnosprawnych w przestrzeni publicznej. Zazwyczaj wyważona i spokojna Juno nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy, gdy długo planowana podróż pociągiem może nie wypalić, bo ktoś zapomniał przygotować na peronie wcześniej zamówionej platformy. Hefner ukazuje dobitnie, jak logistycznie skomplikowane jest każde wyjście z domu i jak ważna jest pomoc sąsiadów.
Znajomość, nawet tylko wirtualna, z Benu jest dla Juno przyczynkiem do zgłębienia wiedzy o Nigerii. Kobieta sięga po książki i inne publikacje, zaczyna się interesować polityką, aktualną sytuacją ekonomiczną w kraju – to bardzo ciekawy dodatek do tej powieści.
I wreszcie mamy tu szeroką warstwę ezoteryczno-kosmologiczną – Juno jest fanką filmu "Melancholia", do którego wciąż wraca, gwiazdy, niebo, kosmos odgrywają sporą rolę w rozmowach bohaterów. Zresztą niemal wszyscy noszą mitologiczne imiona, co uważam za ciekawy zabieg i mam ochotę przeanalizować ich dobór w zależności od roli danej postaci.
Ta książka nie ma pretensji do bycia wielkim dziełem, podejmuje zwykłe, codzienne tematy. Wyróżnia ją przede wszystkim bohaterka i jej wiek – to nie jest typowa konstelacja we współczesnej prozie. Cieszy mnie, że właśnie taka proza została uhonorowana nagrodą Deutscher Buchpreis, zwracając uwagę na kobiety, osoby niepełnosprawne i sytuację ekonomiczną osób tworzących sztukę.
Moja ocena: 5/6
Martina Hefter, Hey guten Morgen, wie geht es Dir?, 224 str., Klett-Cotta 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz