Królik, czyli Harry Angstrom, ma dwadzieścia sześć lat i już przegrał życie. Ten były koszykarz, a właściwie lokalna gwiazda tego sportu, tkwi w małżeństwie, które dalekie jest od bycia szczęśliwym. Harry pracuje w domu towarowym jako akwizytor, sprzedaje maszynkę do obierania warzyw. W domu czeka na niego kilkuletni synek i ciągle pijana żona w ciąży. Żona, którą określa jako głupią i tępą. Pewnego dnia miarka się przelewa i Królik spontanicznie wyrusza na południe. Ta podróż bez celu i planu oczywiście kończy się fiaskiem, Królik jednak opuszcza mieszkanie i zamieszkuje u byłej prostytutki. Czy to zmieni jego życie albo spełni marzenia? Oczywiście nie. Czy wróci do żony i do nowo narodzonego dziecka? Przeczytajcie sami, choć to nie akcja tu jest najważniejsza. Updike koncentruje się bowiem tu na zbudowaniu portretu psychologicznego młodego człowieka, zagubionego w świecie, bez kręgosłupa moralnego, bez planu na życie i poczucia odpowiedzialności. Królik jest skupiony tylko na sobie i własnych potrzebach, na tym, by zrobić dobre wrażenie, dobrze się ubrać, mieć dobry seks. Brak u niego refleksji, rozpoznania więzi przyczynowo-skutkowych, uważności na drugiego człowieka. To człowiek, który pozostał mentalnie na poziomie nastolatka.
Podobnie zresztą jest w przypadku innych bohaterów – choćby rodziców żony, którzy dla spokoju i zapewne zachowania wizerunku tolerują wybryk zięcia i alkoholizm córki. Zresztą wszystkie postaci w tej powieści są odpychające, nawet były trener Królika, którego ten prosi o radę. Zadanie wyprowadzenia Harry'ego na dobrą drogę zostaje powierzone pastorowi, do którego mają zaufanie teście. Ten jednak podchodzi do sprawy nieco niekonwencjonalnie i na luzie, bo pragnie dokonać zmiany w młodym człowieku, grywając z nim w golfa i rozmawiając z nim.
Updike stworzył fantastyczny obraz społeczeństwa amerykańskiego lat 50. – cała gama postaci i postaw, które zmuszają do zrewidowania własnego podejścia do życia. Królik irytuje, denerwuje, wkurza, ale zarazem zmusza do myślenia, do przejrzenia się w nim i zrewidowania własnych pragnień. Chęć ucieczki od beznadziei dnia codziennego zapewne dotknęła w jakiś sposób każdego z nas, tylko czy to jest rozwiązanie problemów?
Ze względu na postać głównego bohatera nie jest to proza, którą czyta się lekko. Ponadto Updike pisze gęsto, bez wielu dialogów, drobiazgowo opisując postaci, sceny, otoczenie, nie unika przytaczania przemyśleń bohaterów. Tej książce trzeba dać czas, ale warto to uczynić i nie wystraszyć się tej klasycznej prozy. Dziś pisze się inaczej, dynamiczniej, krócej, ale Updike zdecydowanie wygrywa swoją zdolnością do sportretowania całego społeczeństwa i małomiasteczkowej atmosfery. Wielka proza!
Moja ocena: 5/6
John Updike, Uciekaj, Króliku, tł. Ariadna Demkowska-Bohdziewicz, 305 str., PIW 1988.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz