poniedziałek, 3 lutego 2020

"Happy birthday, Türke!" Jakob Arjouni



W zeszłym roku przeczytałam przypadkowo książkę Arjouniego i bardzo polubiłam jego prozę. Mam już na półce kilka dalszych jego powieści, ale zaczęłam od tej serii kryminalnej.

Głównym bohaterem jest dwudziestosześcioletni Turek - Kemal Kayankaya. Nie jest on jednak typowym Turkiem, ponieważ jako dziecko został zaadoptowany przez niemiecką rodzinę, nie zna tureckiego ani tureckich obyczajów, wychowany został jak typowe niemieckie dziecko, a właściwie jak typowy frankfurtczyk. Dla innych jest jednak Turkiem, ze względu na wygląd i nazwisko. A że akcja powieści rozgrywa się w latach 80., Kayankaya ma do czynienia z całą gamą uprzedzeń według fali gastarbeiterów z Turcji. Poniżające stwierdzenia są na porządku dziennym, traktowanie go jak nieproszonego gościa także. Kemal jest prywatnym detektywem, żyje samotnie, dni spędza na pracy lub konsumpcji alkoholu i paleniu. Aż pewnego dnia odwiedza go Turczynka, której mąż został zamordowany. Policja nie czyni właściwie nic, by posunąć śledztwo do przodu, a ona ma pewne podejrzenia. Kayankayę wybrała przypadkowo z książki telefonicznej, zachęciło ją do kontaktu jego tureckie nazwisko. 

Kemal porusza się po najciemniejszych ulicach Frankfurtu, przesiaduje w spelunkach, rozmawia z podejrzanymi typami, spotyka prostytutki i ich alfonsów, pije litrami whiskey i się bije. W dosłownym tego słowa znaczeniu - siniaki czy obite nerki to dla niego nie problem, najważniejsze, że śledztwo posuwa się do przodu. 

Nawet jeśli rozwiązanie zagadki jest dość łatwe do przewidzenia, to książka trzyma w napięciu. To rasowy kryminał, co ciekawe Arjouni na 170 stronach potrafił przedstawić to, co nie jednemu słynnemu autorowi zajęłoby co najmniej czterysta. Mimo to niczego w tej książce nie brakuje - są przemyślenia i opisy, jest akcja i rozmowy. Bardzo ciekawy początek serii, którą mam zamiar kontynuować.

Moja ocena: 4/6

Jakob Arjouni, Happy birthday, Türke!, czyt. Rufus Beck, 170 str., Diogenes Verlag 2007.

niedziela, 2 lutego 2020

"Eberhofer, zefix!" Rita Falk



Ta niewielka książka była miłym przerywnikiem, bo jest ona tylko gratką do fanów Eberhofera. To zbiór kilku historii z życia Franza, które uzupełniają pozostałe tomy. Jest więc opowieść o tym, jak Franz dostał psa, historia kuriozalnej wycieczki do Austrii z kumplami z wioski czy wspólny sylwester z Rudim.

Ze względu na niewielką objętość te opowiadania nie zachwycają w szczególny sposób, poza tym niektóre z nich trudno umieścić w życiu Franza, w związku z czym nie nawiązują do kształtowania jego charakteru i są w pewien sposób zawieszone w przestrzeni. Ta książka powstała na fali popularności pozostałych kryminałów i trudno się oprzeć wrażeniu, że jedynym jej celem było żerowanie na wyżej wymienionej. Ktoś, kto nie zna tej serii, na pewno po tę publikację nie sięgnie, a jeśli nawet, to na pewno tego cyklu nie pokocha. Zagorzały fan będzie raczej rozczarowany, no chyba, że jest aż tak wielkim fanem, że o Franzu może czytać wszystko.

Nie była to strata czasu, bo książki wysłuchałam, jak zwykle, w świetnej interpretacji Christiana Tramitza, ale ze spokojnym sumieniem jej nie polecę.

Moja ocena: 3/6

Rita Falk, Eberhofer zefix!, czyt. Christian Tramitz, 96 str., dtv 2018.

sobota, 1 lutego 2020

Stosikowe losowanie 2/20 - pary

Agnes wybiera numer książki dla Anny (w stosie 276 książek) - 211
Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 25 książek) - 15
Guciamal wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 389
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 43 książki) - 21
Maniaczytania wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 20 książek) - 2

niedziela, 26 stycznia 2020

"The Guilty Feminist" Deborah Frances-White



Wprawdzie książki o wydźwięku feministycznym są mi bliskie, to tej sama nie wybrałam. Mój DKK podrzucił ten tytuł i mimo bardzo pozytywnego nastawienia, bardzo mnie ta lektura rozczarowała. 

Deborah Frances-White jest Australijką, która od wielu lat mieszka w Wielkiej Brytanii i zasłynęła ze swoich występów komediowych. Ich mottem przewodnim jest właśnie feminizm a zdaniem rozpoczynającym każdy podcast jest: I am a feminist but... I właśnie po owym but zaczyna się to, co ciekawe i z założenia dowcipne. Piszę z założenia, bo ja w ogóle mam problem ze stand-upami

Książka Frances-White napisana jest wprawdzie lekko, ale ma tworzyć przeciwwagę do działalności komediowej i być na serio.
Autorka bazuje oczywiście na swoich wystąpieniach, rozwija je jednak o liczne aluzje, przemyślenia i wspomnienia. W kolejnych rozdziałach porusza mnogość tematów - cultural appropriation, płeć i jej definicję, ciałopozytywność, asertywność, dyskryminację pozytywną i wiele innych. Podczas przedstawiania swoich poglądów powołuje się na aktualne wydarzenia polityczne, cytuje rozmowy z działaczkami i aktywistkami oraz opiera się na własnych przeżyciach. I z tym mam problem. W tej książce jest po prostu za wiele wszystkiego - dla mnie to typowa kompilacja bazująca na podcastowej popularności. Gdyby autorka zdecydowała się napisać autobiografię, wplatając do niej wątki feministyczne, wyszłaby jej zapewne dużo lepsza pozycja. W tej książce najciekawsze są bowiem wątki wspomnieniowe - Frances-White została adoptowana, jej rodzina zdecydowała się na przystąpienie do Świadków Jehowy, gdy córka była nastolatką itd. Niestety upychanie przez nią fragmentów autobiograficznych między wywiadami i rozważaniami nie uatrakcyjnia tej książki tylko czyni ją jeszcze bardziej chaotyczną.

To zdecydowanie książka do czytania fragmentami i dla osób, które podzielają poczucie humoru autorki, ja niestety do nich nie należę.

Moja ocena: 3/6

Deborah Frances-White, The Guilty Feminist. From Our Noble Goals to Our Worst Hypocrisies, 336 str., Little, Brown Book Group 2018.

piątek, 24 stycznia 2020

"Mittagsstunde" Dörte Hansen



Ingwer Feddersen ma prawie pięćdziesiąt lat, pracuje na uniwersytecie w Kilonii i mieszka wraz z dwojgiem przyjaciół - w tej kwestii nic się nie zmieniło od czasu studiów. Ingwer musi jednak porzucić dotychczasowe życie i przeprowadzić się do rodzinnej wioski, by zając się starzejącymi się rodzicami.

Tak jak powoli odchodzą jego rodzice, tak zniknęło dawne wioskowe życie. Zaczęło się od pomiarów geodezyjnych, formalnego uporządkowania terenu, zniknięcia bocianów, ścięcia drzew, postawienia płotów i supermarketów. Wszystko, co dawne stało się śmieszne, staromodne, problematyczne.  Życie blisko natury, co więcej życie podporządkowane naturze to przeszłość, która odeszła na rzecz postępu i ułatwień, które przy okazji po cichu zabijały to, co było ważne. Dopiero przyjezdni, ci z miasta, zaczęli szukać minionego, tworząc izby pamięci, korzystając z opowieści najstarszych i dbając o relikty z przeszłości.
Na tym tle Hansen szkicuje historię rodziny Feddersenów a także innych mieszkańców Geestdorfu. Matką Ingewra była wioskowa dziwaczka Marret, wychowali go jednak dziadkowie, podczas gdy Marret biegała po wiosce w drewniakach, wykrzykując dziwne przepowiednie i zbierając kamienie, kości, liście, kwiatki. Nad edukacją wioskowych dzieci pieczę trzymał nauczyciel, który cierpliwie uczył je czystego niemieckiego, wtłaczał w głowy choć trochę podstawowej wiedzy. Gdy wśród gromady uczniów trafiało się dziecko, które lubiło czytać i było inteligentne, wypychał je do liceum i na studia. Tak stało się, ku rozpaczy rodziców, z Ingwerem. Ten krok zawiesił go między starym a nowym. Odkąd zamieszkał w Kilonii, odżegnywał się od kontaktów z wioską, znosił milcząco  prześmiewcze komentarze o swoim pochodzeniu. Nawet jego styl życia z dwójką przyjaciół, którzy czasem dzielą sypialnię, był odmienny od tego, czego został nauczony. Równocześnie zawodowo, jako archeolog, Ingwer tkwi w przeszłości.

Ta dwoistość uwypukli się, gdy wróci do rodzinnego domu. Gdy zajmie się staruszkami i będzie trafiał co krok na relikty z przeszłości. W jego głowie będą ciągle wracać szlagiery, którymi katowała go matka, znajomi ze szkoły, wioskowe wypadki i szczęścia, stały rytm, który kierował życiem Fryzyjczyków. 

To bardzo melancholijna powieść, zachwycająca językiem, pełna fryzyjskiego dialektu i czułości dla autochtonów. Nie jest to jednak książka smutna, gloryfikująca pogląd, że wszystko, co minęło było lepsze. Autorka podkreśla, że zmiany znacznie ułatwiły ciężkie życie rolników.
Melancholia, a może nawet portugalskie saudade, najlepiej oddaje ton Mittagsstunde. Nie przeczę, że niektóre fragmenty mogą nużyć, bo nie ma w narracji Hansen fajerwerków, zaskakujących odkryć, jest natomiast zwykłe życie. Z perspektywy czasu doceniam jednak tę powieść coraz bardziej, szczególnie wyszukany język autorki.

Moja ocena: 4/6

Dörte Hansen, Mittagsstunde, 319 str., czyt. Hannelore Hoger, Penguin 2018.

czwartek, 23 stycznia 2020

"Paw królowej" Dorota Masłowska



Lektura Pawia królowej jest męcząca, wymagająca, wyczerpująca wręcz. Brnięcie w zawiłości języka Masłowskiej nie jest zajęciem łatwym, zdecydowanie nie należy się go podejmować w "międzyczasie". Ja, niestety, przeważnie właśnie tak czytam książki, więc na początku trudno było mi się do tej prozy przekonać. Dopiero gdy poświęciłam powieści więcej czasu, załapałam flow, że się tak nowomodnie wyrażę. Zaczęła do mnie przemawiać fraza autorki, klarować się treść, ale do końca do samej książki się nie przekonałam.

W prozie Masłowskiej wiele mi się podoba - swoista monotonność rytmu, gra językiem, świetne ucho, wprowadzanie siebie jako bohaterki, ale mimo tych wszystkich zalet, nie mogę się wyzbyć wrażenia, że taki styl pisania jest udziwnianiem na siłę. Kombinowaniem, mataczeniem, celowym zwodzeniem czytelnika. Nie muszę mieć racji, ja tę prozę po prostu tak odczuwam i gdy kończę lekturę, oddycham z ulgą.

Nie piszę jednak o najważniejszym, czyli o treści. A to dlatego, że moim zdaniem nie jest ona szczególnie odkrywcza. Dziś nie jest, nie wiem, jak sprawa się miała, gdy książka powstawała. To powieść o polskim show-biznesie, którym rządzą kombinacje, akrobacje, wymyślanie, zaciemnianie i rozjaśnianie, żeby sprzedać, omamić odbiorcę, zadowolić przysłowiowe ciemne masy. Tu liczy się sprzedaż, a nie jakość czy estetyka. Każdy może być piosenkarzem, każdy może być twórcą. Masłowska opiera swoją relację na grotesce, niezwykle wybujałej grotesce balansując na osi: show-biznes i szary człowiek, który na swój kawałek chleba ciężko za...rabia. W środku umieszcza siebie jako McDoris, która komentuje własną książkę. To wszystko jest ciekawe, zabawne, ale męczy. A już fakt, że tak książka dostała Nagrodę Nike jest dla mnie kuriozalny. Oczywiście doceniam nowatorskość prozy Masłowskiej, jej pomysł, wyczucie rytmu, przede wszystkim język, ale nie widzę w tej akurat książce potencjału na dzieło.

Moja ocena: 3,5/6

Dorota Masłowska, Paw królowej, 156 str., Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża 2005.

środa, 15 stycznia 2020

"Niesamowity dwór" Zbigniew Nienacki


Ten tom był jednym z moich najulubieńszych w dzieciństwie, pamiętam to dziś, jak bardzo się bałam podczas lektury! Czekałam teraz na ten dreszczyk, ale niestety nic z tego. Już nie tak łatwo mnie przestraszyć, choć nie zaprzeczę, że lektura tego tomu była bardzo udana.

To pierwszy tom bez harcerzy, bez poszukiwań i podróży. Akcja jest ograniczona do jednego miejsca i kilku osób, przypomina nieco kryminały Agathy Christie. Pan Tomasz zostaje mianowany kustoszem - ma zorganizować nowe muzeum we dworku, którego właściciel niedawno zmarł. Dworek pełen jest ciekawych eksponatów i książek i idealnie nadaje się na muzeum. Tomasz udaje się na miejsce w towarzystwie świeżych absolwentów historii sztuki - panny Wierzchoń i Bigosa. Usłyszawszy uprzednio ich rozmowę na swój temat, próbuje odpowiedzieć swoim zachowaniem na ich oczekiwania, czyli zgrywa się na służbistę i bufona. Tymczasem w dworze straszy. Autentycznie. W nocy zapalają się światła, znikają rzeczy, niektóre meble zmieniają miejsce, a przede wszystkim słychać dziwne odgłosy.

Ta atmosfera nie służy współpracy nowego kustosza z podwładnymi. Wszyscy są poddenerwowani, Bigos i panna Wierzchoń odczuwają do Tomasza antypatię, co nie ma dobrego wpływu na współpracę. Stopniowo każdy podejrzewa każdego. Dwór faktycznie kryje w sobie wiele tajemnic, które ostatni właściciel odkrył, ale potomnym pozostawił tylko enigmatyczną wiadomość. Taka zagadka to gratka dla Tomasza, który zaczyna stopniowo podążać za właściwym tropem. Ta książka to kolejna okazja, na przekazanie czytelnikowi sporej dozy informacji na temat Templariuszy. Mimo że akcja jest w porównaniu z poprzednimi tomami bardziej statyczna, to książka trzyma w napięciu. Seans spirytystyczny, napięcie między głównymi bohaterami, tajemnice, zimowa aura świetnie tworzą atmosferę niepokoju i niepewności.

Nienacki rezygnuje wprawdzie z harcerzy, ale wprowadza i tutaj dwoje młodych bohaterów - dzieci, które mieszkają w pobliskim ośrodku FWP i w pewien sposób pomagają w śledztwie. Co miłe, główną rolę ma tu dziewczynka, ciągle deprecjonowana przez swojego kolegę. Kolejną pozytywną cechą jest brak propagandowych wtrętów, co czyni tę książkę jak dotąd najbardziej uniwersalną z cyklu.

Moja ocena: 4/6

Zbigniew Nienacki, Niesamowity dwór, 226 str., Liber Novus 2012.

poniedziałek, 13 stycznia 2020

"Wampir" Wojciech Chmielarz



Jestem chyba na szarym końcu blogosfery, tam, gdzie nie dotarły kryminały Chmielarza. A że wyskakiwał on z każdego blogu i fanpejdża, kupiłam na próbę tę książkę i wreszcie przeczytałam. Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem było miejsce akcji - nie miałam pojęcia, że będą nim Gliwice, a co za tym idzie mój hajmat, czyli Śląsk.

Chmielarza dobrze się czyta, uwodzi sprawnym piórem, wartką akcją, ciekawym bohaterem, ale kilka tygodni po lekturze szczegóły historii się w mojej pamięci zatarły. Główny bohater to Dawid, młody człowiek po przejściach, nie wiadomo dokładnie jakich, który przerwał studia i pracuje jako prywatny detektyw. Zlecenia dostaje od pewnego prawnika, a właściwie dzięki protekcji ojca, byłego prokuratora. Najnowsze zlecenie to zadanie wyjaśnienia śmierci chłopaka, który rzekomo popełnił samobójstwo, skacząc z dachu wieżowca. W to samobójstwo nie wierzy matka, która od lat wychowywała go samotnie. Dawid próbuje dojść do prawdy, popełniając mnóstwo błędów, podejmując niewytłumaczalne decyzje a czasem zachowując się jak dziecko.

Podobało mi się, że śledczym nie był policjant czy prokurator, pomysł Chmielarza uwodzi świeżością, nawet jeśli Dawid ma skłonności do nieprzemyślanych decyzji. Za to jest everymanem - nie epatuje nadludzkością. To zwykły chłopak pełen słabości, w konflikcie z rodziną, niekonsekwentny, czasem zdruzgotany. Wbrew pozorom to te cechy pomogą mu odkryć okoliczności śmierci Mateusza - chłopaka, który nie potrafił spełnić marzeń matki. Chmielarz nieźle szkicuje społeczne tło i orbitę działań Mateusza - są narkotyki, alkohol, prostytucja, brak kontaktu z rodzicami lub ich wysokie oczekiwania i kasa. Mieszanka wybuchowa, która sprowadza młodego człowieka na manowce. Co ciekawe, Dawid jako śledczy, wcale nie jest oddalony od tych problemów. Zaledwie kilka lat starszy od Mateusza i jego paczki, rozumie jego położenie i problemy.

Podsumowując, Chmielarz nie był odkryciem, ani fajerwerkiem, raczej fajną lekturą na urlop, z której kilka tygodni później niewiele się pamięta. Nie znaczy to jednak, że nie sięgnę po jego kolejne powieści - zdecydowanie tak, nawet mam je już na czytniku, wciąż czekam więc na zachwyt.

Moja ocena: 4/6

Wojciech Chmielarz, Wampir, 328 str., Wydawnictwo Czarne 2015.

czwartek, 9 stycznia 2020

"Wyhoduj sobie wolność" Maria Hawranek, Szymon Opryszek



Niebawem wybieram się w okolice Urguwaju, choć ten kraj od lat też planujemy. Dlatego już dość dawno temu kupiłam tę książkę, a zbliżająca się podróż zmotywowała mnie do lektury. I dobrze, bo to bardzo sprawnie napisany reportaż. Książka podzielona jest na klarowne rozdziały, a każdy z nich poświęcony innemu zagadnieniu. Może to dość konserwatywna konstrukcja, ale w przypadku tego reportażu świetnie się sprawdza.

Autorzy podejmując kolejne tematy, nie ograniczają się tylko do głównego wątku, lecz dbają o szerszy zarys, dzięki czemu czytelnik dość dobrze może poznać Urugwaj. To państwo od dawna mnie interesuje, bo wiem, że jest bardzo nietypowe na tle swoich sąsiadów z Ameryki Południowej. I ten obraz potwierdzają reporterzy. W tekstach o religii, prostytucji, LGBT czy narkotykach ukazują państwo tolerancyjne, postępowe, nie bojące się podążania swoją ścieżką. Na tle katolickiego kontynentu i stosunkowo konserwatywnego kontynentu, Urugwaj jawi się jak raj, którym jednak nie jest.
Autorzy nie gloryfikują bowiem Urugwaju, ich celem jest raczej ukazanie, jak ten mały kraj radzi sobie z problemami, które są globalne i dotyczą nas wszystkich. Mottem przewodnim wszystkich działań jest wolność. To wolność wyboru takiego życia, jakie każdemu pasuje, zaufanie kraju do wyborów swoich obywateli. Urugwaj rozumie się jako kraj, który wyznacza ramy, ale nie prowadzi polityki opresyjnej, przymusowej, wykluczającej. 

Świetny jest rozdział o walce Urugwaju z koncernem Phillip Morris. Nie wiedziałam o tej nierównej walce - ten mały kraj odniósł ogromne zwycięstwo, co więcej jako pierwszy na świecie. Ciekawa relacja, autorom udało się dotrzeć do wielu osób związanych z tą sprawą i świetnie zrekonstruować proces. Niemniej fascynujące są opowieści o pierwszej adopcji pary homoseksualnej, rozmowa z prostytutką czy tekst o narkotykach.

Hawranek i Opryszek zadbali także o rozdziały, które ukażą czytelnikowi trochę urugwajskiego kolorytu - jest o nałogowym piciu mate, jest o narodowej pasji do piłki nożnej i jest o legendarnej wizycie papieża. 

Nad całym tekstem czuwa duch byłego i chyba najsłynniejszego prezydenta José Mujiki - postaci wyjątkowej wśród rządzących tego świata. Rozmowa z nim jest zaskakująca i błyskotliwa.

Polecam, świetna książka, chętnie przeczytałabym podobne reportaże o innych krajach.

Moja ocena: 5/6

Maria Hawranek, Szymon Opryszek, Wyhoduj sobie wolność, 280 str., Wydawnictwo Czarne 2018.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

"Polacos. Chajka płynie do Kostaryki" Anna Pamuła


Przedwojenna emigracja Żydów do Kostaryki nie jest tematem powszechnie znanym i omawianym. Anna Pamuła podjęła się szczegółowych badań nad tym zagadnieniem po przeanalizowaniu historii swojej rodziny, by potwierdzić przypuszczenie jej żydowskiego pochodzenia. Punktem centralnym jest jeden sztetl, który wydaje się prześladować autorkę. Pamuła wybrała się więc do Kostaryki, by porozmawiać z ostatnimi świadkami owej emigracji. Jej rozmówczynie i rozmówcy to często osoby wiekowe, którym pamięć potrafi płatać figle. Autorka potrzebuje więc wiele cierpliwości, dobrej woli i czasu, by wysłuchać wspomnień, dygresji, anegdot, opowieści. 

Pamuła słucha więc, a potem wykonuje mrówczą pracę rekonstrukcyjną. Bada archiwa, listy przewozowe, dokumenty, zapiski, by z wysłuchanych opowieści stworzyć jak najpełniejsze historie. Taka forma pracy powoduje, że książka jest początkowo zbiorem urwanych opowieści, cytatów, fragmentów i jej lektura bywa męcząca. Fascynujące są jednak przyczyny emigracji, przypadkowość wyboru kraju - większość z Żydów nie zdawała sobie sprawy, gdzie leży Kostaryka, sądząc, że znajdą się tuż przy granicą ze Stanami Zjednoczonymi. Ciekawy jest stosunek emigrantów do dopiero co opuszczonej ojczyzny oraz ogólny zarys sytuacji w przedwojennej Polsce. 

Przyznam, że nie mogłam się oderwać od tej książki, pochłonęłam ją szybko, ale nie tylko ze względu na emigranckie losy i życie w nowym kraju. Zaskakujący jest wątek powojennej reakcji emigrantów na zagładę. Poczucie winy tych ludzi jest obezwładniające. Potworne są myśli o zaprzepaszczonych szansach uratowania innych członków rodziny czy przyjaciół, które ciążą na tych ludziach i kształtują ich stosunek do Polski. 

Mimo pewnych niedociągnięć konstrukcyjnych polecam tę książkę. Przede wszystkim ze względu na mało znany temat, ogromny ładunek emocjonalny i poznawczy. 

Moja ocena: 4,5/6

Anna Pamuła, Polacos. Chajka płynie do Kostaryki, 208 str., Wydawnictwo Czarne 2017.

niedziela, 5 stycznia 2020

"Dzieci Aspergera" Edith Sheffer



Edith Scheffer jest amerykańską badaczką, historyczką, pracuje na University of California, ponadto jest matką dziecka autystycznego. Jej książka zapowiadała więc wyśmienicie przygotowane opracowanie. I faktycznie badaczka bardzo szeroko nakreśliła pole historyczne. Mimo że główną postacią jej książki jest Hans Asperger i jego diagnoza postawiona w kontekście nazistowskim i opierająca się na pojęciu Gemüt, czyli zdolności do aktywności i współdziałania społecznego. Autystyczni psychopaci, jak określał ich Asperger, oceniani byli pod kątem ich podporządkowania nazistowskiej wspólnocie.

Zanim jednak Scheffer dojdzie do Aspergera, jego kariery naukowej i konkretnych dzieci, szeroko zakreśla perspektywę historyczną, sięgając do sytuacji w Wiedniu lat 20. XX wieku. Austriacka stolica bardzo ucierpiała ze względu na przemiany polityczne i właśnie tam ustalono podwaliny pierwszego systemu społecznego, opierając się na pozytywnej eugenice. Ów rodzaj eugeniki miał wspierać rodziny, które ocenione zostały jako przydatne społecznie. W tym duchu rozwinęła się cała austriacka szkoła psychiatryczna, do której właściwie mimochodem wsunął się Asperger. Kariera wielu niemieckich i austriackich lekarzy w bardzo młodym wieku była właściwie tylko dlatego możliwa, że z pola usunięto żydowskich, zasłużonych konkurentów. Amerykanka świetnie przedstawia to tło i prowadzi czytelnika przez zawiłości społeczno-polityczne, korzystając z wielu źródeł i opierając się na ich dogłębnej analizie (tu nie jestem jednak w stanie powiedzieć więcej, nie wiem, czy Sheffer zna niemiecki, czy opierała się tylko na anglojęzycznych opracowaniach). Stopniowo przechodzi później do przedstawienia sylwetki Hansa Aspergera, który okazje się być postacią dość mdłą, oportunistyczną, człowiekiem, który świetnie potrafił się dopasować do systemu i przymykać oczy na wiele spraw. Sięgając po tę książkę, sądziłam, że będzie ona przedstawiała konkretne przypadki, którymi zajmował się lekarz, formułując swoją diagnozę. Dzieci jednak, mimo że są najważniejsze w tej historii, nie są głównym elementem narracji. Sheffer opisuje konkretne historie dopiero w ostatniej części książki. Na podstawie zapisków z domów dziecka, z kliniki Aspergera a także z kliniki Am Spiegelgrund autorka przedstawia sporo konkretnych losów dzieci opatrzonych diagnozą, która zaważyła na ich życiu. Co ciekawe trudno dopatrzyć się wśród nich dzieci autystycznych w takim rozumieniu, jak widzimy je dziś. To często dzieci przekorne, niedostosowane, rozmarzone, które nie spełniały ówczesnych standardów albo z drugiej strony dzieci głęboko upośledzone z rodzin bardzo biednych lub prostych. Zastraszające jak łatwo były skazywane na śmierć, eksperymenty lub wegetację w ośrodku Am Spiegelgrund, który był dla nich piekłem. 

Głównym celem Scheffer jest wykazanie ścisłych związków Aspergera z nazistowską propagandą i wreszcie współpracą z szefem ośrodka Am Spiegelgrund Jekeliusem. Asperger świadomie uczestniczył w programie eutanazji dzieci chorych. Po wojnie powoływał się na swój katolicyzm i oczyścił pracę doktorską z terminologii nazistowskiej. Nigdy jednak nie opracował ponownie swojej diagnozy. Syndrom Aspergera już od kilku lat nie jest używany w amerykańskiej psychiatrii, zastąpiono go pojęciem spektrum autyzmu. Autorka optuje za taką samą zmianą w Europie, czemu i ja od dawna przyklaskuję. 

Mimo że jest to publikacja (popularno-) naukowa, styl Scheffer jest również przystępny dla laika. Niestety polskie wydanie jest katastrofalnie zredagowane. Trafiłam na wiele karkołomnych zdań i literówek, a przede wszystkim na ogromną ilość błędów w niemieckich określeniach, nazwach, słowach. Są to literówki (niekonsekwentne raz będzie to poprawny Arzt, a kilka wierszy niżej Artz), błędy gramatyczne (dorastały w Heilpädagogischen Abteilung, złe rodzajniki, słowa ewidentnie wyrwane z kontekstu i pozostawione odmienione), brak umlatów, niekonsekwencja w pisowni wielką lub małą literą itd. Podczas lektury zrobiłam kilkadziesiąt zdjęć błędów. Odczuwam przekazanie książki czytelnikowi w takiej postaci jako skandal, zwłaszcza, że to książka popularno-naukowa opatrzona bogatą bibliografią, również pełną błędów. Ta kwestia zdecydowanie zakłóciła lekturę, od pewnego momentu wyszukiwałam już tylko kolejne błędy. Poleciłabym tę książkę osobom zainteresowanym tematem autyzmu czy nazizmu i jego propagandy, ale ze względu na redakcję, niestety tego nie uczynię. Ta książka to bubel. Poniżej załączam kilka przykładów:


Moja ocena: 4/6 

Edith Sheffer, Dzieci Aspergera, tł. Sławomir Kędzierski, 432 str., Wydawnictwo Poznańskie 2019.

piątek, 3 stycznia 2020

"Ona śpiewała fado" Fernando Sobral


Gdy dostałam tę książkę, bardzo się ucieszyłam, bo portugalskie klimaty bardzo mnie kręcą, wiadomo. Niestety powieść Fernada Sobrala okazała się dla mnie niestrawna. To niby kryminał, w którym detektyw Manuel da Rosa próbuje rozwiązać zagadkę zabójstwa fadystki Marii de Lurdes. Młodej, pięknej kobiety, która występowała w jednym z lizbońskich barów. Ciało kobiety zostaje znalezione w wielkim apartamentowcu, w którym zajęte jest tylko jedne mieszkanie. Detektyw podejrzewa powiązania ze światem polityki i biznesu. Śledztwo rozpoczyna więc od ustalenia inwestora opuszczonego budynku oraz przyczyn budowy bloku, w którym nigdy nie wynajęto mieszkań. Jego poszukiwania doprowadzą go do kandydata na nowego burmistrza Lizbony, tajemniczej Mary Nubii prezeski firmy inwestycyjnej. 

O samym Manuelu da Rosie nie dowiadujemy się wiele - w przeszłości był najemnikiem w Afryce, teraz mieszka z Aną Moreno, ale co go z nią łączy nie wiadomo. Cała książka opiera się na dialogach, naszpikowanych złotymi myślami. Niestety są to złote myśli w stylu Paula Coelho. Te objawione prawdy wyskakują z każdego zdania, zakłócając narrację. Atmosfera tajemniczości, ulice Lizbony, portugalskie tło rozpływają się wśród banalności tych myśli. 

Ciekawy zamysł, niestety autor nie wystrzegł się pretensjonalności.

Moja ocena: 2/6

Fernando Sobral, Ona śpiewała fado, tł. Jakub Jankowski, 237 str., Świat Książki 2018.

czwartek, 2 stycznia 2020

Podsumowanie roku 2019


Wszędzie, gdzie nie spojrzeć podsumowania, najlepsze książki, relacje. Nuda. Ja je jednak lubię i zgodnie z moją wieloletnią tradycją piszę moje, mam zresztą o czym pisać, bo udało mi się osiągnąć kilka za moich celów. 

Przeczytałam aż 116 książek, a właściwie o dwie mniej, ponieważ właśnie dwóch, mimo najszczerszych chęci, nie udało mi się skończyć, ale o tym później. Tradycyjnie przedstawiam więc najpierw listę krajów, które odwiedziłam. Było ich zresztą sporo. Jak zwykle dominuje polska literatura, zobaczcie sami:

Polska - 42
Niemcy - 17
USA - 12
Wielka Brytania - 8
Norwegia - 7
Francja - 3
Czechy - 2
Irlandia - 2
Włochy - 2
Bośnia i Hercegowina - 1
Bułgaria - 1
Chiny - 1
Dominikana - 1
Gwadelupa - 1
Gwatemala - 1
Irak - 1
Islandia - 1
Hiszpania - 1
Kanada - 1
Kirgistan - 1
Meksyk - 1
Niderlandy - 1
Nigeria - 1
Portugalia - 1
Rosja - 1
Rumunia - 1
Ruanda - 1
Singapur - 1
Słowenia - 1
Sudan - 1

Sporo z tych krajów odwiedziłam pierwszy raz, co mnie bardzo cieszy, ponieważ moja lista poznanych krajów co roku rośnie. 

W 2019 roku czytałam tylko w trzech językach - aż 80 książek po polsku, 32 po niemiecku i tylko 4 po angielsku. Za to po raz pierwszy od dawna przeczytałam więcej książek napisanych przez mężczyzn niż kobiety, a konkretnie: 54 książki napisały kobiety, 58 mężczyźni, jedną męski duet, jedną mieszany duet, a w przypadku trzech autor jest zbiorowy.

Przeczytałam aż 57 książek papierowych, głównie z półki, 45 e-booków i wysłuchałam 14 audiobooków. 

Teraz wrócę do książek nieprzeczytanych - kontynuuję poznawanie noblistów i im bardziej cofam się wstecz, tym trudniej jest mi przetrawić niektóre dzieła. W tym roku poległam na Claude Simonie i Octaviu Pazie. Czytanie noblistów jest również powodem, dla którego sięgałam częściej po literaturę pisaną przez mężczyzn. W sumie przeczytałam aż ośmiu noblistów, dwóch laureatów Deutscher Buchpreis i jednego NIKE.

I na koniec lista książek, które wywarły w tym roku na mnie największe wrażenie. Starałam się ograniczyć tylko do dziesięciu, co było niezwykle trudne.

Guzel Jachina "Zulejka otwiera oczy"
Joanna Sałyga "Chustka"
John Steinbeck "Myszy i ludzie"
Anne B. Ragde i jej saga
Katerina Tuckova "Wypędzenie Grety Schnirch"
Gaston Dorren "Babel"
Judith Schalansky "Atlas wysp odległych"
Octavia Butler "Kindred"
Łukasz Orbitowski "Inna dusza"
Tara Westover "Uwolniona"

Największymi rozczarowaniami za to były:

Octavio Paz "Labirynt samotności"
Jerzy Pilch "Marsz Polonia"
Weronika Murek "Uprawa roślin południowych metodą Maczurina"
Mircea Cartarescu "Nostalgia"
Elena Ferrante "Genialna przyjaciółka"
Leah Chishugi "Ucieczka z raju"
W.G. Sebald "Pierścienie Saturna"
Patrick Modiano "Nawroty nocy"
Hana Yanagihara "Małe życie"

Rok temu planowałam skończyć Jeżcyjadę i rozpocząć kolejny cykl z mojego dzieciństwa. I faktycznie Jeżycjadę skończyłam i rozpoczęłam moją przygodę z Panem Samochodzikiem, do teraz przeczytałam cztery tomy. Chciałam także czytać laureatów nagród wszelakich - i tu nie było źle, jak wyżej już wspomniałam, choć z nagrodą NIKE dość średnio mi wyszło. Czytałam też sporo z półki, ale też bardzo dużo książek kupiłam.

Jakie mam plany na ten rok? Takie same jak dotąd - nobliści, nagrody, świat, cykle z dzieciństwa, stos. Nuda. Mam nadzieję, że mimo to będziecie tu ze mną. Inspirujmy się nawzajem!!

Stosikowe losowanie 2019

Styczeń

ZwL: Krystyna Kolińska "Córka smutnego szatana"
Marianna: "Bóg nie jest automatem do kawy"
Maniaczytania: Mary Roach "Duch"
Guciamal: Ryszard Kapuściński "Podróże z Herodotem"
Niekonieczniepapierowe: Jane Austin "Northanger Abbey"
Anna: E.G. Stahl "Die Mücke im Bernstein"

Luty

McDulka: Joanna Rolińska "Raz dwa trzy za siebie. Rozmowy o dzieciństwie"
ZwL: Jane Austen "Perswazje"
Anna: Bodo Kirchhoff "Widerfahrnis"
Marianna: Melanie Verwoerd "When We Dance: A Memoir"
Guciamal: Józef Morton "Spowiedź"
Maniaczytania: Betty MacDonald "Jajko i ja"

Marzec

Anna: Anna Dziewit-Meller "Góra Tajget"
Guciamal: Honoriusz Balzac "Eugenia Grandet"
Mcdulka: Zafón "Światła września"
Maniaczytania: L.M. Montgomery "Kilmeny ze starego sadu"
ZwL: Jarzy Krzysztoń "Kamienne niebo"
Niekoniecznie papierowe: Teresa Bouckova "Rok Koguta"

Kwiecień

Guciamal: Jurek Owsiak "Obgadywanie świata"
McDulka: Jerzy Pilch "Inna rozkosz"
Maniaczytania: Kate Morton "Milczący zamek"
Anna: Judith Merkle Riley "Księga Małgorzaty"
ZwL: Iwan Turgieniew "Wiosenne wody"
Agnes: Vikram "Święte gry"

Maj

Guciamal: Maria Czubaszek "Nienachalna z urody"
McDulka: Shelley Emling "Maria Skłodowska-Curie i jej córki"
Zwl: Druon "Aleksander Wielki"
Maniaczytania: Agnieszka Krawczyk "Morderstwo niedoskonałe"
Anna: "U2 oU2"
Agnes: Hennig Mankell "Grząskie piaski"

Czerwiec

Anna: Terry Pratchett "Pasterska korona"
Maniaczytania: Jolanta Kwiatkowska "Przewrotność dobra"
Guciamal: Jonathan Wilson "Biografia Chagala"
ZwL: Alex Haley "Korzenie"
McDulka: Vincene Blasco Ibanez "Czterech jeźdźców Apokalipsy"

Lipiec

Guciamal: Michaił Bułhakow "Mistrz i Małgorzata"
McDulka: Antonio Munoz Molina "We mgle czasów"
ZwL: Ewa Nowacka "Heliogabal, wnuk Mezy"
Agnes: "Nocny pociąg do Lizbony"
Anna: Paul Kalinithi "Jeszcze jeden oddech"
Maniaczytania: Agata Kołakowska "Kolejny rozdział"

Sierpień

Anna: "Pierścienie Saturna" Sebald
BasiaBlue: "Początek" Dan Brown
Guciamal: "Księgarz z Kabulu"
Maniaczytania: To wiem na pewno" Wally Lamb
ZwL: "Opowieść o Blanche i Marie" Enquist
Agnes: "Wir" Peter Watts

Wrzesień

Anna: "Tagebuch aus Bagdad" Asne Seierstad
Agnes: "Behemot" Peter Watts
ZwL: "Drwal" Michał Witkowski
Guciamal: "Doktor Żywago" Borys Patsernak
Maniaczytania: "Na północ od Capri" Penelope Green

Październik

ZwL: "Wiadomości Literackie prawie dla wszystkich" Małgorzata Szpakowska
Anna: "Europejka" Manuela Gretkowska
Maniaczytania: "Daleki rejs" Anna Onichimowska
Agnes: "Święte gry" Chandra
Guciamal: "Wyznania patrycjusza" Sandor Marai

Listopad

Anna: "Wyrok" Mariusz Zielke
ZwL: "Soweto - my love" Wojciech Albiński
Guciamal: "Miłość jest warta starania. Rozmowy z mistrzami" Justyna Dąbrowska
Maniaczytania: "Moja olimpiada. 1 amator, 4 lata, 80 konkurencji" Ilija Trojanow

Grudzień

Anna: "Polacos" Anna Pamuła
ZwL: "Chwała Cesarstwa" d'Ormesson
Guciamal: "Misia Sert. Kobieta, która odkryła Coco Chanel" Robert Fizdale, Artur Gold
Maniaczytania: "Opiekunowie tajemnic. Muzeum złodzei" Lian Tanner

środa, 1 stycznia 2020

Stosikowe losowanie 1/20 - pary

McDulka wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 23 książki) - 20
Guciamal wybiera numer książki dla Agnes (w stosie 20 książek) - 15
Agnes wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 999
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 45 książek) - 21
Maniaczytania wybiera numer książki dla Anny (w stosie 278 książek) - 17
Anna wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 150 książek) - 136

sobota, 14 grudnia 2019

"Wakacje z duchami" Adam Bahdaj


Powrót do książek z dzieciństwa niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo - a mianowicie koloryzowania, nostalgicznego zachwytu i bezrefleksyjnego uwielbienia. Ten fenomen obserwuję wśród fanów (a właściwie fanek) Jeżycjady, które po ponownej lekturze nadal z graniczącym z uwielbieniem zachwytem oceniają tę serię. Ja jestem bardziej krytyczna, choć podczas powrotu do lektur z dzieciństwa oczywiście mój odbiór zabarwiony jest sporą dozą nostalgii. Wiem, że Wakacje z duchami czytałam, ale nie pamiętam moich wrażeń z lektury poza tym jednym, że książka mi się podobała.

Ponowna lektura, tym razem na głos z moim synem, nie była dla mnie zbyt satysfakcjonująca. Pierwsze dwa rozdziały były ciężkostrawne i trudno było się nam wdrożyć w narrację i zorientować kto jest kim. Dla mojego syna najtrudniejszy był język i realia końcówki lat 50. Powieść Bahdaja jest staroświecka i przez to niekoniecznie zrozumiała dla dziecka, a dla dziecka, które nigdy nie mieszkało w Polsce może nawet jeszcze bardziej. Choć nie wiem, czy przeciętny polski dziesięciolatek wie, co to furażerka, cyklistówka, tuleja, składak (chodzi o kajak), milicja, ciżba, sitowie, lampa naftowa czy fajans. Na szczęście etap roztrząsania znaczenia każdego słowa mamy już za nami, w przeciwnym wypadku do dziś bylibyśmy na pierwszym rozdziale.

Główni bohaterzy powieści to trzech chłopców z Warszawy, którzy spędzają wakacje nad jeziorem u cioci jednego z nich. Najrezolutniejszy Paragon to typowy urwis z Woli, który chętnie czaruje innych uszanowaniami i ukłonami (kolejna przeszkoda językowa). Mandżaro natomiast jest spokojny, chętnie oddaje się dedukcji i rozmyślaniom. Perełka jest z nich najdrobniejszy i najbardziej ugodowy, to właśnie jego wujostwo ma leśniczówkę, do której zaprosiło chłopców. W okolicy mieszczą się ruiny zamku, którego część ma ulec rozbiórce - nie pasuje to studentom historii sztuki, którzy wpadają na pomysł wygonienia robotników nocnymi symulacjami straszących duchów. Chłopców żywo interesują duchy i zakładają Klub Detektywów, żeby dowiedzieć się, kto i dlaczego straszy, przy okazji trafiają na dziwną grupę, która podejrzanie się zachowuje i nad wyraz często porusza się w okolicach ruin.

Bahdaj opisuje tok myślenia chłopców, ich śledztwo i spory. Z powodu tych ostatnich chłopcy się rozdzielają i dokonują różnych odkryć, a także poznają Jolę, która po początkowej niechęci dołącza do Klubu. Akcja jest dość wartka, ale nie filmowa. Bahdaj ma czas na opisy przyrody, budowanie nastroju, opisy zamku. Autor dba o szczegóły, o spójność akcji, umiejętnie przeskakuje z jednego miejsca w drugie, sprawnie łącząc wątki. Mimo to, obawiam się, że książka nie ma dużej szansy na zadowolenie współczesnego czytelnika. Może nie doceniam dzieci, ale myślę, że odstraszą je słownictwo, niespieszna narracja i nieznane im realia. Mój syn z chęcią słuchał, pod koniec nawet domagał się czytania, ale sam raczej by tej książki nie przeczytał. Ja w zasadzie nawet cieszę się, że nie czytał jej sam, bo tekst roi się od literówek.

Moja ocena: 4/6

Adam Bahdaj, Wakacje z duchami, 254 str., Wydawnictwo Literatura 2016.

środa, 11 grudnia 2019

"Ostatnia dziewczyna" Nadia Murad, Jenna Krajeski


Nadia Murad została w 2018 roku uhonorowana Pokojową Nagrodą Nobla za wysiłki, by zaprzestano używania przemocy seksualnej podczas działań wojennych. Sama doświadczyła takiej przemocy podczas genocydu na jezydach w 2014. Wtedy do ISIS napadła na jej wioskę, w masakrze zginęło sześciu jej braci, a kobiety zostały uprowadzone, by zostać niewolnicami seksualnymi bojowników Państwa Islamskiego.

W tej książce Murad opowiada swoją historię - przed ISIS, podczas oblężenia wioski i po pojmaniu. W pierwszej części kobieta opisuje więc skromne życie prostych ludzi, którzy utrzymywali się z pasterstwa i uprawy. Co istotne Nadia sporo pisze o Jezydach - nie jest to zbyt znana religia, więc tym bardziej ciekawe są podane przez nią informacje. Jako jedna z mniejszości religijnych w Iraku zawsze była skazana na współżycie z liczniejszymi grupami etnicznymi i religijnymi. Ta pierwsza część zdecydowanie jest najsłabszą częścią książki - opisy życia są dość chaotyczne, powierzchowne, pozbawione tła. Nadia Murad była prostą dziewczyną, która poza wioską nie znała innego świata, więc oczywiście opisuje swoje życie z tej perspektywy. Mimo to nie są to ciekawe spostrzeżenia - liczne powtórzenia, niejasności denerwują. Rozumiem, że w pisaniu tej publikacji pomagała jej Jenna Krajeski - niestety moim zdaniem jej ingerencja była zbyt mała.

Następna część to oblężenie wioski przez ISIS i czekanie mieszkańców na dalsze wydarzenia. Ich wysiłki, by zdobyć pomoc z zewnątrz nie będą owocne i mieszkańcy niemal biernie czekają na napaść. Ta kończy się tragicznie - wszyscy mężczyźni zostają zastrzeleni a kobiety uprowadzone. Nadia z rezerwą opisuje to, co się jej przytrafiło. Brak w jej relacji szczegółów, brutalnych opisów, jej opowieść jest bardzo prosta. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób będzie zniesmaczona faktem, że krytykuję taką książkę. Ale ja nie zarzucam nic Nadii - rozumiem, że przeżyła potworną tragedię, która naznaczyła ją na całe życie. Mimo to uważam, że książka pisana z pomocą dziennikarki powinna być lepsza. Tutaj brak struktury, tła, wiele informacji jest sprzecznych lub niepełnych. Można to tłumaczyć na wiele sposób - pochodzenie Nadii, jej trauma, koncepcja książki, mnie to jednak nie przekonuje. Czytałam wiele książek o genocydach, ale ta jest pierwszą, która mnie nie poruszyła. Duży wpływ miała na to także ostatnia część - Nadia nie tłumaczy, dlaczego właśnie ona wyjechała do Niemiec, jak właściwie doszło do tego, że stała się znana, jak zmieniło się jej postrzeganie po tym, jak dostała wiele nagród i wyróżnień.

Szkoda, że ten ważny temat i ta tragiczna historia nie zostały ujęte w lepsze ramy. Mnie ta książka rozczarowała, ale z mojego DKK wiem, że jestem w mojej opinii dość odosobniona.

Moja ocena: 3/6

Nadia Murad, Jenna Krajeski, Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim, tł. Magdalena Koziej, 400 str., Prószyński i s-ka 2018.


poniedziałek, 9 grudnia 2019

Minecraft w wielu wydaniach


Dziś notka o aż trzech książkach tematycznie związanych z Minecraftem. Piszę o nich, bo myślę, że te książki mogą być fajnym sposobem do zachęcenia do czytania dzieci, które niechętnie to robią. My nie mamy tego problemu, mój syn łyknął je wszystkie błyskawicznie, ale zwracają się do mnie osoby z prośbą o polecenie książki, która rozbudziłaby apetyt na czytanie. Książki o Minecrafcie nie są może pozycjami najwyższych lotów, ale w kwestii dzieci widzę, że działa metoda - czytaj to, co ci się podoba. Taka metoda stosowana jest skutecznie w szkole moich dzieci, gdzie nie ma lektur ani przymusu czytania konkretnych pozycji. Dzieci mają obowiązek czytać, ale to, co chcą. Same wybierają książki z biblioteki i potem prezentują je nauczycielowi. I faktycznie dużo dzieci czyta, jedne mniej, innej więcej, ale jednak czytają.
Dlatego właśnie polecę dziś te książki - może akurat przydadzą się na świąteczne prezenty. Wszystkie są starannie wydane, kolorowe i niegłupio napisane. 


Pierwsza z nich z serii Zbuduj! to poradnik jak wybudować Zombieland. Nie pytajcie mnie proszę, po co dziecko ma budować Zombieland, bo naprawdę nie wiem. Mój syn jednak wyjaśnił mi, że to fajna sprawa i w grze się przydaje - niespecjalnie przekonuje mnie to wyjaśnienie, ale wracamy tu do tego, co napisałam wyżej. Jeśli dziecko dzięki zombie zyska chęć do czytania, niech sobie ten zombieland buduje. 


Książka ma jasną strukturę - gracz poznaje najpierw rodzaje, typy, posągi zombie, dowiaduje się jak wybudować lochy czy kwaterę oraz wiele innych budynków. Wszystkie objaśnienia są klarowne, ułożone w punkty i opatrzone mnóstwem rad i wskazówek. Książka jest starannie wydana, ma twardą oprawę i wiele ilustracji.


Minecraft Rocznik 2020 to kronika ostatniego roku w kwaterze Mojanga. Minecraft świętował swoje dziesięciolecie i w samej grze wprowadzono wiele nowości. Strona po stronie czytelnik poznaje ciekawostki na temat gry. Są tu krótkie informacje o każdym roku istnienia gry, ale przede wszystkim opisy przeróżnych wyzwań ze wszystkich trybów. Fani Minecrafta mogą poznać zespół Mojanga, różne światy, skórki. Wiele stron zachęca czytelnika do aktywnej lektury - są labirynty, pytania i miejsca do wpisywania własnych odpowiedzi, zagadki i zadania.


Ciekawe są strony z konstrukcjami fanów, które są zaskakujące i nawet dla laika zachwycające. 


Największą gratką jest zapewne Kolekcja poszukiwacza przygód. W sporym żółtym pudełku czytelnik znajdzie wiele dobra. Dwa podręczniki wprowadzą w tajniki gry w trybie przetrwania oraz podboju świata podstawowego. Podobnie jak w innych książkach Mojanga - instrukcje są klarowne, proste i opatrzone mnóstwem ilustracji. Księga przygód i wyzwań jak sama nazwa wskazuje to propozycje wyzwań dla gracza, który zapoznał się już z podręcznikami. Nagrodą za wykonanie wszystkich zadań jest własny creeper, którego można złożyć z dołączonego arkusza. Najbardziej zagorzali fani Minecrafta na pewno ucieszą się z plakatu. 


To pudełko jest raczej propozycją na prezent - same książki nie są zbyt grube i na pewno nie wyczerpują tematu - zamysłem jest raczej zachęcenie do gry i własnych poszukiwań. 

Stephanie Milton, Jane Riordan, Minecraft. Rocznik 2020, tł. Anna Hikiert, 72 str., Egmont 2019.
Ed Jefferson, Minecraft. Zbuduj to! Zombieland, tł. Anna Hikiert, 42 str., Egmont 2019.
Stephanie Milton, Paddy Kempshall, David McComb, Minecraft. Kolekcja poszukiwacza przygód, tł. Anna Hikiert, 72 str., Egmont 2019.

wtorek, 3 grudnia 2019

"The Librarian" Salley Vickers


Kolejna nieplanowana lektura - książkę podrzuciła mi koleżanka, która nałogowo czyta, polecając ją jako lekką lekturę dla bibliofilów. I miała rację - ta powieść to sympatyczna, nostalgiczna opowieść o przygodach młodej bibliotekarki.

Sylvia ukończyła kurs bibliotekarski i obejmuje posadę w dziale dla dzieci w bibliotece w East Mole. Młoda kobieta jest pełna energii, cieszy się na samodzielną posadę, ma wiele planów, a przede wszystkim chce zachęcić do czytania dzieci z miasteczka. Najpierw jednak musi zdobyć zaufanie i zrozumieć mechanizmy kierujące tą małą społecznością. Dodajemy, że akcja rozgrywa się w latach 50. XX wieku, więc nadal bardzo żywe są wspomnienia wojenne i niemniej istotne sztywne zasady rządzące angielskim społeczeństwem. Sylvia najpierw poznaje sąsiadów - sympatyczną rodzinę mieszkającą dwa domy dalej i gburowatego mężczyznę tuż obok. W bibliotece zaprzyjaźnia się z wolontariuszką, która wtajemnicza ją stopniowo w stosunki panujące w jej nowym miejscu pracy. Szef biblioteki to koszmarny gbur, który traktuje Sylvię jak dopust boży i wydaje się wcale nie interesować książkami, a szczególnie zachęcaniem do czytania dzieci. Jednak to nie tylko on decyduje o rozwoju biblioteki, finansach i pozycji Sylvii. 

Młoda bibliotekarka stopniowo zdobywa przychylność w miasteczku, głównie za sprawą właścicielki domu, który wynajmuje. Stawia ona ją bowiem przed faktem niemal dokonanym, prosząc o pomoc dla wnuczki, która przygotowuje się do egzaminów kończących szkołę podstawową. Sylvia pomaga dziewczynce i zaznajamia ją z synem sąsiadów - bardzo bystrym chłopcem, który tłumaczy Lizzie matematykę. Gdy dziewczynka zdaje egzaminy, Sylvia zdobywa w mieście renomę. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem nowego doktora, którego małżeństwo jest fikcją (tutaj wkracza wątek wojenny i problem na szybko zawieranych małżeństw przed zaciągnięciem na front), a córka trudnym dzieckiem. Marigold zaprzyjaźnia się z chłopcem z sąsiedztwa Sylvii - Lizzie, sprowadzając go w pewien sposób na złą drogę i odciągając od Lizzie. 

Sieć powiązań, wpływów i plotek powoli zaczyna motać Sylvię i doprowadza do jej zwolnienia. Młoda kobieta podchodzi do życia w East Mole naiwnie, szczerze i bez uprzedzeń, nie spodziewając się, jak bardzo może zostać uwikłana w fałszywe posądzenia. Nie pomoże w tej kwestii także krótki romans z doktorem. Co ciekawe, to tylko kobiety pociągają za sznurki i decydują o być lub nie być kolejnych osób czy instytucji. Na pozór groźny dyrektor biblioteki czy szanowane osoby jak lekarz i pastor w zasadzie nie mają nic do powiedzenia. Autorka także w ciekawy sposób wplata wątek homoseksualny, jest on zaledwie zaznaczony, ale wraz z problematyką rozwodową sygnalizuje zmiany społeczne w Anglii.

Zaskakujące jest zakończenie powieści - Vickers urywa historię Sylvii i przenosi czytelnika wiele lat do przodu, by ukazać życie młodych przyjaciół bibliotekarki. Na początku ten zabieg wydał mi się sentymentalny i nieudany, ale autorce udało się nawiązać do pierwszej części i ukazać wydarzenia z perspektywy dzieci.

To przyjemna lektura, dla bibliofilów wyjątkowo, ponieważ Sylvia poleca dzieciom szereg tytułów, których listę można znaleźć na końcu. Poza tym sporą rolę odgrywa także książka dla dorosłych, która przechowywana była na półce książek dostępnych tylko nie miejscu i miała bardzo złą sławę.

Moja ocena: 4/6

Sylvia Vickers, The Librarian, 385 str., Penguin 2018.

niedziela, 1 grudnia 2019

Stosikowe losowanie 12/19 - pary

Maniaczytania wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 26 książek) - 4
Guciamal wybiera numer książki dla Anny (w stosie 266 książek) - 123
Anna wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 1100 książek) - 333
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 14 książek) - 7